Dziś prywatnie do bólu. Opowiadałam Wam już o moim widoku z okna i o zdziwionej kopule. Tak się składa, że w ubiegły weekend pożegnałam moją „koleżankę”.

Przez dwa i pół roku towarzyszył mi ten widok z okna. Możesz uznać, że jestem sentymentalna, ale naprawdę go lubiłam. Ale o tym wszystkim już pisałam tutaj. Chodzi o to, że dzisiejszym zdjęciem, nie do końca ostrym, zrobionym telefonem komórkowym, przez brudną szybę, chciałam zamknąć ten rozdział. A także mieć gdzie wracać, żeby przypomnieć sobie ostatnie spojrzenie przez hoże okno.

Dziś jest pierwszy dzień reszty mojego życia. Uwielbiam to sformułowanie, bo niesie ze sobą ogromny ładunek optymizmu i nadziei. W nowym miejscu ważna jest nowa energia, fakt, że dzielę je z Kimś Wyjątkowym i mam mnóstwo nowych miejsc do sfotografowania. Zaczęłam oczywiście od widoku z okna. A kopułę zawsze można dorysować, jak to uczynił Dominik z dobrzeskrojone: