Przez długi czas to miasto nie wzbudzało we mnie pozytywnych emocji. Było miejscem, które nazywałam lejem po bombie, bo Łachudra jadąc tam przepadał bez wieści. Nadszedł czas, kiedy i ja tam wylądowałam. Teraz grzecznie wszystko odszczekam.

Ostrów. Ja urodziłam się w tej Mazowieckiej, a pokażę Ci dzisiaj ten Wielkopolski. Miasto pięknych drzwi, niepowtarzalnej architektury i zakamarków, do których zaglądałam z obiektywem.

W zasadzie, to mam na dziś tyle zdjęć, że aż nie wiem co napisać. Oprócz tego, ze miasto mnie urzekło swoimi kolorami i jakimś takim… nie wiem, ciepłem, przytulnością. 

W końcu też role się odwróciły i doświadczyłam dokładnie tego, co ja robię z moimi gośćmi w Warszawie. Mianowicie miałam świetnego przewodnika, Macieja (dzięki Gałganie), który spacerując z nami po mieście raczył nas co chwila opowieściami o danych miejscach i wspomnieniami z nimi związanymi. To super, bo w ten sposób łatwiej zapamiętać klimat miasta. 

Dziś już wiem, że będę chciała tam wrócić, bo miasto to jest fotogeniczne i ma dobre emocje w sobie. Prawie same dobre… Ale to własnie tych dobrych chcę i będę się trzymać.