Z najbardziej humanistyczną duszą wśród kobiet po politechnice, Agatą Kaczmarek, rozmawiam o jej wyborach i sytuacji kobiet wśród męskiego (i czy aby na pewno takiego?) świata nauk ścisłych. 

Belgia, Francja, Szwajcaria i Wielka Brytania jako pierwsze otworzyły kobietom drzwi na uczelnie wyższe. Sorbonie, swoją karierę naukową zawdzięcza Maria Curie – Skłodowska. Zofia Stryjeńska przez rok studiowała w Niemczech, podając się za swojego brata. 100 lat później Polki bez przeszkód mogą studiować na wyższych uczelniach. A od 2006 roku przeprowadzana jest kampania Dziewczyny na politechniki! Zainicjowana przez Fundację Edukacyjną Perspektywy oraz Konferencję Rektorów Polskich Uczelni Technicznych, ma na celu przełamywanie stereotypów i zachęcanie kobiet do podejmowania studiów technicznych.

Karolina Wiśniewska: Jesteś absolwentką uczelni technicznej…

Agata Kaczmarek: Ukończyłam Nanotechnologię na Politechnice Gdańskiej.

KW: Pokłosie programu aktywizującego „dziewczyny na politechniki”?

AK: Nie wykluczam, że w przypadku innych dziewcząt pomógł on w wyborze takich a nie innych studiów. W moim przypadku tak nie było, chociaż, gdy się nad tym zastanowić, nie było to takie oczywiste, ponieważ jestem molem książkowym, a z drugiej strony przedmioty ścisłe nigdy nie sprawiały mi problemu. W przeciwieństwie do polskiego czy historii, na które nigdy nie musiałam się szczególnie uczyć, wymagały one ode mnie wysiłku włożonego w rozwiązywanie zadań.

KW: Kiedy narodziła się w Tobie miłość do literatury?

AK: Czytam, odkąd pamiętam, pewnie z uwagi na to, że w domu czytało się zawsze bezgranicznie dużo.

KW: Mimo wszystko jednak politechnika…

AK: Duży wpływ na moją decyzję miało środowisko, w którym się wychowywałam. Chciałabym zaznaczyć, że nigdy nie czułam presji ze strony rodziny by obrać taką ścieżkę rozwoju. Faktem pozostaje, że oprócz babci, cała najbliższa rodzina kończyła studia o profilu ścisłym, pomimo niewątpliwych uzdolnień humanistycznych. Poniekąd było mi to po prostu pisane.

KW: Nie daleko pada jabłko od jabłoni. Umysł ścisły o zabarwieniu humanistycznym.

AK: Studia ścisłe traktowałam jako stricte intelektualne wyzwanie, mobilizację do pracy, do ciągłego rozwoju. Książki będę czytać zawsze, nie potrzebuję w tym celu iść na stosowne studia.

KW: A jednak słyszałam, że i takie myśli się pojawiały.

AK: W gimnazjum chciałam być dziennikarką, w drugiej klasie liceum byłam natomiast zdecydowana na studia prawnicze. Bez bicia przyznaję, że wynikało to trochę z mojego lenistwa – wysiłek włożony w dostanie się na prawo byłby ciut mniejszy, niż w dostanie na politechnikę.

KW: Co w takim razie zaważyło na Twojej decyzji?

AK: Dziennikarstwo wydało mi się zawodem dosyć odtwórczym. Dla mnie zawód dziennikarza w dużej mierze polega na zdawaniu sprawozdania z jakichś wydarzeń, komentowania ich, opowiadania o nich, opisywania otaczającej rzeczywistości. A ja zdałam sobie sprawę, że chcę być po drugiej stronie, chcę tworzyć rzeczywistość, wyjaśniać ją i zgłębiać, a w oparciu o jej wyjaśnienie, podejmować próby stworzenia czegoś nowego.

KW: Komentowanie rzeczywistości jest wyrażaniem własnych opinii i myśli, więc nie do końca zgodzę się z tym, że jest to odtwórcze. Istnieje też szereg kreatywnych form dziennikarstwa. Ok, wiemy dlaczego nie dziennikarstwo, co w takim razie było nie tak z prawem?

AK: Chyba nie jestem wystarczająco wygadana, trudno też byłoby mi zrozumieć różnorakie, zwłaszcza te niezgodne z moim sumieniem, zachowania. Tym samym nie potrafiłabym zaangażować się w odpowiednim stopniu w wykonywaną pracę, a dla mnie kluczowa jest wiara w to, co się robi.

KW: I tak , w pełni świadoma, trafiłaś na Nanotechnologię. Czułaś się samotna jako kobieta na politechnice?

AK: Studiowałam na Wydziale Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej, który stereotypowo nie jest wysoce obsadzony kobietami. Tym większe było moje zdziwienie, gdy okazało się, że połowę przyjętych osób stanowiły dziewczyny!

KW: Miłe zaskoczenie. Dziewczyny trzymały się razem, panowie się nimi opiekowali, czy może panowało partnerstwo ponad podziałami płci?

AK: Zależy, jak na to spojrzeć, ja się zawsze lepiej odnajdywałam w męskim towarzystwie…

KW: Mówisz jak wyglądała sytuacja z Twojej perspektywy. A jak wyglądało to bardziej globalnie?

AK: Jeśli występowały jakieś podziały, to wynikały raczej z braku przysłowiowej chemii międzyludzkiej, co spotyka się często w życiu codziennym. Grupy, które się tworzyły, były mieszane, ludzie dobierali się intuicyjnie, bez dbania o istnienie parytetu. W każdej grupie (oraz między grupami) panował szacunek dla każdego, co wydaje mi się zupełnie naturalne w przypadku cywilizowanych ludzi.

KW: Czy kiedykolwiek żałowałaś wyboru?

AK: NIGDY. W słuszności decyzji utwierdzały mnie przedmioty humanistyczne, które miałam w toku studiów.

KW: Cieszyłaś się, że je masz, czy były utrapieniem i czułaś ulgę, że nie ma tego więcej?

AK: Ze wstydem przyznaję, że traktowałam je z przymrużeniem oka, jako przedmioty nieprzydatne, co kłóci się z moim podejściem, że każdy przedmiot (doświadczenie) kształci. A jednak. Na swoją obronę mogę powiedzieć, że na zajęciach „Historia świata wczoraj i dziś: od obrotów sfer niebieskich do czarnej dziury” byłam jedyną osobą notującą, na dodatek nie robiłam tego z przymusu, a z fascynacji!

KW: Czy kiedykolwiek dano Ci odczuć, że jako kobieta jesteś mniejszością?

AK: NIGDY W ŻYCIU. Na politechnice dziewczęta są uwielbiane, noszone na rękach.

KW: Trzeba więc mówić o tym głośno, wtedy liczba dziewcząt na politechnikach wzrośnie.

AK: Polemizowałabym, czy od tego, jak kobiety są traktowane na politechnikach, liczba chętnych do nauki tam dziewcząt wzrośnie. Uczelnie nie powinny być zmuszone do różnicowania i naginania ilości studentów tak, żeby istniały parytety. Poza tym, to nie jest tak, że dziewczyn jest mniej na politechnice z uwagi na złe traktowanie, to jest straszna bzdura i stereotyp.

 KW: Gdzieś w społeczeństwie te stereotypy są nadal dość mocno zakorzenione. Czy kobiety według Ciebie mają takie same szanse na karierę naukową, jak mężczyźni?

AK: Oczywiście, jedyne ograniczenia to te w naszych głowach. Jeśli same siebie szufladkujemy jako osoby niezdolne do obsługi wiertarki/suwmiarki/komputera, to nic dziwnego, że tak mało jest kobiet w nauce.

KW: Studia już masz za sobą, co dalej?

AK: Pracuję na stanowisku laboranta w Instytucie Podstawowych Problemów Techniki PAN, a niedługo będę też doktorantką.

KW: Ja jestem humanistką do szpiku kości i brzmi to dla mnie jak czarna magia, ale nie pozostawiasz żadnych złudzeń co do tego ile frajdy Ci to sprawia.

AK: Co decyduje o tym, że jesteś humanistką do szpiku kości? Ja sporo czytam, a zadania z matematyki i fizyki bywały dla mnie czarną magią. Ale tak, zdecydowanie, jestem dokładnie w tym miejscu, w którym powinnam być.

KW: Każdy ma swój oręż, swoje smykałki. Dla jednych to słowo, którym chcą zmieniać świat, dla innych obliczenia i obserwacje. Ta różnorodność jest chyba najciekawsza. Każdy powinien robić to, co potrafi najlepiej i przede wszystkim co sprawia mu największą frajdę. Jaki jest odsetek kobiet w twoim miejscu pracy?

AK: Trudno mi to dokładnie oszacować, około 30-40%.

KW: Są osadzane na wysokich stanowiskach?

AK: Zarówno w Instytucie, na Politechnice Gdańskiej, jak i w moim poprzednim miejscu pracy, kobiety zajmowały równie wysokie, co mężczyźni, stanowiska.

KW: Pokrzepiające słowa, biorąc pod uwagę, że nieco ponad 100 lat temu kobiety, żeby studiować przebierały się za chłopców, albo wyjeżdżały za granicę. Co chciałabyś powiedzieć dziewczętom, które stoją przed wyborem kierunku studiów, jak zachęciłabyś je do studiowania na uczelniach technicznych?

 AK: Nie kierowałabym tych słów tylko do dziewcząt. Kierunki techniczne nie są żadnym ograniczeniem. Moi znajomi z klasy matematyczno – fizycznej wybrali medycynę, prawo a przyjaciółka, studiując geodezję, zrobiła kurs makijażu. Jak widać, edukacja techniczna uczy otwartego umysłu, wychodzenia poza schematy, znajdowania kolejnych, innych, nowych, rozwiązań.

Świat się zmienia. To o czym marzyły nasze babki, my, kobiety XXI w. mamy na wyciągnięcie ręki. Kobieta może być inżynierem, humanistą, może uczęszczać na wyższe uczelnie na takich samych zasadach co mężczyźni i budować swoje kariery według własnych upodobań. Najważniejsze to pozostać w tym wszystkim sobą, nie ulegać cudzym wpływom i żyć zgodnie z własnym sumieniem i upodobaniami.