Niewielka książeczka z czarna okładką i pastelowymi literami zwiodła moją czujność. Okazało się, że ma porywającą treść, która sprawiła, że nigdy już nie spojrzę tak samo na słowa.
W tej niepozornej książce autorka pokazała nam potęgę słów. Pokazała nam, że słowa są jak glina. Możesz z niej zrobić za przeproszeniem nocnik, ale możesz też tak nią poprowadzić na kole garncarskim, że stworzysz piękny wazon. Idealny do przechowywania pachnących herbacianych róż, albo kojarzących się z PRL-em, spąsowiałych goździki.
Ten akapit brzmi inaczej niż w moich dotychczasowych tekstach. A to dlatego, że przeczytałam książkę Pani Wryczy-Bakier. I już wiem, że każde zdanie musi mieć króla i królową. Wiem, co się dzieje, kiedy zapanuje w tekście bezkrólewie. Wiem także jak słowami pokazać pewność siebie tak, żeby czytelnik mi zaufał i co z tym wszystkim mają wspólnego klocki Lego. Nie wiem natomiast, czy zmiana w moich tekstach będzie od razu zauważalna, ale uparcie będę wracać do rad zawartych w Magii słów.
Autorka jest doktorem nauk humanistycznych, więc doskonale zna się na rzeczy. Jednocześnie, taki tytuł może budzić w czytelniku, zwłaszcza w tym, który przez kilka lat studiów polonistycznych faszerowany był fachową, naukową teorią, strach przed niezrozumienie treści zawartej w książce. Niespodzianka! Książka napisana jest przystępnym językiem. W końcu ma pokazać jak pisać zrozumiale.
Każdy kto chciałby poprawić swój kunszt pisarski, nauczyć się pisać zrozumiale, acz ciekawie może bez wahania sięgnąć po pozycję Wryczy-Bakier. Dla mnie najbardziej wartościowe były wskazówki o tworzeniu zdań, o zabawie słowami, ale dalej w treść, tym autorka rozwija warsztat zdań do koncepcji i recept tworzenia porywających dłuższych wypowiedzi, a nawet powieści. Pokazuje nam na konkretnych przykładach jak poszczególni autorzy mogą stać się dla nas, przyszłych twórców wzorem i inspirację.