Często spotykam się z opinią, że długie życie jest przekleństwem. Skoro tak, to książka, którą dziś recenzuję, a raczej jej bohaterka pokazuje, że można żyć ponad sto lat i nie ma to nic wspólnego z przekleństwem.
Sto lat to czas absolutnie poza wyobraźnią człowieka w moim wieku. A aktywność zawodowa po setnym roku życia sprawia, że za każdym razem kiedy w piątek jestem zmęczona po całym tygodniu, jest mi po prostu, po ludzku wstyd.
Nie podlega dyskusji, że Danuta Szaflarska była niezwykle barwna postacią. Charakterną góralką, ponad wszystko ceniącą wolność, swobodę i swoją pracę.
Autor miał bardzo trudne zadanie streszczenia tak długiego i intensywnego życia naszej bohaterki. Jak wywiązał się z tego zadania? Według mnie bardzo, bardzo dobrze. Dołożył wszelkich starań, żeby w ciekawy sposób przedstawić czytelnikowi życie aktorki od urodzenia, aż do jej śmierci. Na szczególne uznanie zasługują anegdoty i ciekawostki, jakie udało mu się przytoczyć. Przy okazji pokazując nam historię powstania Szkoły Teatralnej w Warszawie, II wojnę światową na Litwie i w Polsce, realia życia w czasach okupowanej Warszawy. A także późniejsze działania komunistycznych władz, które miały wpływ na kulturę w Polsce. A to co najbardziej cenię w biografiach to obiektywizm. I z tego również autor zdał egzamin. Bo Szaflarska była uparta, nie potrafiła żyć w małżeństwie, a w chwilach kryzysu zaglądała do kieliszka. Ale parafrazując klasyka wielką aktorką byłą. Aktywną zawodowo przez ponad 70 lat! Gromadząc w tym czasie imponujący dorobek artystyczny, za co należy się jej nie tylko szacunek, ale także ogromne uznanie.