Włodek Markowicz: Kropki

Wiecie co,  mam teraz taki czas, kiedy nic mnie tak nie wkurza jak ludzie sukcesu. Mam wrażenie, że czego się nie dotknę, to od razu zamienia się w pył. Szaranagajama – cytując klasyka. W związku z tym, że jestem osobą, która przeżywa wszystko pięćdziesiąt razy bardziej od zwykłego śmiertelnika, przeczytałam ostatnio książkę „Jak przestać się martwić i zacząć żyć”. Obiecuję Wam i sobie, że to był ostatni poradnik jaki przeczytałam. Co za „złote myśli”, jaka papka dla pacjentów uczęszczających na terapie grupowe, albo i nie grupowe. Nigdy więcej. Wzdrygam się na samą myśl.
Dwa tygodnie później, swojej kolejki doczekała się książka „Kropki” Włodka Markowicza. No fajnie, gość kręcił sobie „Lekko stronniczego”, zobaczmy co napisał. Potem sobie przypomniałam, że mój kulturalny dealer podesłał mi czas jakiś temu filmik owego Markowicza o takim samym tytule. Mnie wgniótł w fotel. Proste słowa, prosty przekaz a a głębia taka, że zeskrobujesz mózg ze ściany. Łotewa. Staram się nie być ani lekko, ani nijak stronnicza, więc wrzucam filmik z pamięci i zaczynam czytać. I tu słowo do autora. Panie Włodku, robisz Pan to dobrze. Rób Pan tak dalej. Teraz słowo (albo dwa, ewentualnie pięćdziesiąt)  do czytelnika. Mała instrukcja obsługi. Nie sięgaj po tę książkę, kiedy nie masz całego dnia, żeby się jej całkowicie poświęcić – nie idzie jej odłożyć przed końcem, każda prba kończy się frustracją. Absolutnie, pod żadnym pozorem nie myśl olewać listy utworów, których słuchał autor pisząc poszczególne rozdziały. Ta muzyka jest niezbędna. Jak, pozwalając sobie użyć mojego ulubionego stwierdzenia,  wisienka na torcie tej książkowej pozycji. Strzał w dziesiątkę. Także ostatniej niedzieli, przy dźwiękach jutuba, zaczęłam czytać. A niech to dunder świśnie! Pierwszy przysiad to było 122 strony.  Jednym tchem. Ten gość mówi o sobie. O swojej drodze do dojrzałości. O tym, co działo się w umyśle prostego chłopaka z ukraińskiej miejscowości. Jak dokładnie analizował religię,  jak szukał odpowiedzi na nurtujące go pytania. Nie na wszystkie znalazł, ale jego upór i determinacja są pełne podziwu. Było wiele takich momentów,  kiedy myślałam sobie „kurde,  czyli nie tylko ja tak mam,  nie jestem taką wariatką”.  Tyle podobieństw, tyle podobnych odchyłów… No i dobra, trzeba się wyróżniać. Aa najlepsze jest to, że ta książka dała mi dużo więcej spokoju,  poukładała dużo więcej w głowie, niż poradnik, o którym wspomniałam na początku. Z całego serca polecam tę pozycję. Na początku myślałam, że powinien ją przeczytać każdy wierzący, potem, że każdy ateista, następnie każdy „wujek dobra rada”, każdy „młoda jesteś, co ty wiesz o życiu prawdziwe problemy przed tobą”.  W końcu zrozumiałam, że to książka po prostu dla każdego. Weźże przeczytaj. I kropka. A nawet „Kropki”. Połącz je, pamiętając, że droga też jest ważna, nie tylko cel.