W moim świecie literackim, o sukcesie książki zazwyczaj decyduje liczba samoprzylepnych karteczek, które w niej zostawiam. Bo w moim świecie literackim, dobra książka, to nie ta, która, najprościej rzecz ujmując, mi się podoba. To nie jest książka (paskudne słowo) fajna. Dobra książka ma budzić we mnie emocje., bo, jak w życiu – najgorsza jest obojętność. Książka, którą trzymam właśnie w ręku, ma mnóstwo kolorowych karteczek…
Znak czasu
23 sierpnia, nakładem Wydawnictwa literackiego, ukaże się najnowsza książka Anny Cieplak Cało huty. Od pierwszej strony zżerała mnie zazdrość. Wszak jesteśmy prawie rówieśniczkami, a autorka posiada umiejętność pisania brawurowego. Ponad 300 stron wspaniałej historii, którą czyta się jednym tchem. W dodatku jest tak niezwykle trafna i autentyczna w przedstawieniu zmian w sposobie życia na przestrzeni pokoleń, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. Zacznijmy od tego, że Anna Cieplak postanowiła zamieszać w kotle czasu i zaserwowała nam chronologiczny misz – masz. Co prawda poznajemy historię 50 lat, od 1972 roku, kiedy to ruszyła budowa Huty Katowice, do 2022 roku i otwarcia „Huty pięćdziesięciu” (czy aby na pewno?), ale w poszczególnych rozdziałach mamy skrawki najważniejszych wydarzeń, w dodatku współczesność przeplata się z przeszłością. Przepyszny zabieg. Ja, o czym już niejednokrotnie wspominałam, bardzo lubię, kiedy nie wszystko jest podawane czytelnikowi na tacy.
Płynna nowoczesność
Podczas lektury tej książki, nie mogłam wyzbyć się ciągłego powrotu myślami do Zygmunta Baumana i jego książki Płynna nowoczesność. Dlaczego? O tym za chwilę. Gospodarka dekady Edwarda Gierka, choć finansowana z ogromnych kredytów zagranicznych, oparta była na programie budowy „nowej Polski”. I w takim duchu rozpoczynamy lekturę Ciała huty. Właśnie wbito pierwszą łopatę pod budowę Huty Katowice. Ewa, Ula i Zygmunt poznają się na konkursie piosenki. Młodzi, pełni zapału, chociaż każde z nich inne, wiedzą, że huta to ich szansa na lepszą przyszłość. Co prawda pod jej budowę wykarczowano ogromną część lasu, ale jest to gra warta świeczki. Huta staje się miejscem, wokół którego krąży wszystko inne, które nadaje nie tylko rytm, ale też sens życia. Jakbyśmy się głębiej nad tym zastanowili, to każda taka inwestycja była jak obietnica Eldorado. Jeśli w miasteczku powstawał duży zakład produkcyjny, to stawał się on miejscem pracy, miejscem spotkań i sensem życia. Ludzi pracowali w jednym miejscu przez całe swoje życie. Utrata tej pracy wiązała się z utratą tożsamości. Dziś nie do pomyślenia, prawda? O tym właśnie pisał Bauman i to unaoczniła Cieplak. Pokolenia naszych dziadków i rodziców w stałym zatrudnieniu odnajdywało poczucie bezpieczeństwa. Nam trudno usiedzieć w miejscu. My chcemy zmian.
Klęska urodzaju
Historia Ewy, Uli i Zygmunta (a także Tadka) to jedno. Ale mamy też płaszczyznę współczesną, gdzie poznajemy Maję – córkę Uli. Maja jest idealnym przykładem zmian w podejściu do życia, na przestrzeni lat. Jest bystra, inteligentna, planuje doktorat, jest pełna pasji, a przy tym, nie do końca potrafi określić kim jest i co naprawdę chce zrobić ze swoim życiem. Dziś może komplikować sobie życie w Polsce, wzdychając do żonatego Kamila, jutro może w Rumunii całować się z leżącym w pustej wannie Michałem. Nigdzie się nie zakotwicza, nic nie musi. Zaciera się jej granica między „wszystko mogę” a „nie wszystko powinnam”. To taka bohatera, która nie wzbudza bezwarunkowej sympatii, ale której mimo wszystko się kibicuje. Mimo tych przywar, które są niejako definicją naszych czasów, Maja obserwuje swoją matkę, jej przywiązanie do huty i zdaje sobie sprawę, że po pierwsze huta to było dla pokolenia jej rodziców coś na kształt hermetycznego środowiska – jakby miasto w mieście, a po drugie, że skrywa więcej tajemnic, niż jej się wydaje. Postanawia je odkryć.
Książka ponadczasowa
Na pierwszy rzut oka widzimy, że czasy się zmieniły. Priorytety rodziców nie są kluczowe dla ich dzieci. Poczucie bezpieczeństwa kiedyś, nie przekłada się na to dzisiejsze. Są jednak rzeczy, które się nie zmieniają. W obydwu płaszczyznach czasowych widzimy portret kobiety. Z żalem i smutkiem patrzy się na historie, które dzieli 50 lat, a które wcale nie tak bardzo różnią się od siebie. Chociaż w XXI wieku Maja ma w swoim otoczeniu parę pozostająca w związku homoseksualnym, planującą powiększenie rodziny, co w latach siedemdziesiątych było zapewne nie do pomyślenia, to w tym samym XXI wieku wciąż dochodzi do nadużyć seksualnych w miejscach pracy (i nie tylko). Coś, co wywołuje w czytelniku nieprzeparty smutek, kiedy czyta o bezkarności szefa wykorzystującego seksualnie swoje pracownice, przeraża, kiedy po 50 latach to samo spotyka studentkę na uczelni. Jakby czas stanął w miejscu, jakbyśmy nie wyciągali żadnych wniosków. Jakby wszyscy wiedzieli, a nikt nie miał odwagi przerwać tego błędnego koła. Cieszę się, że Cieplak się od tego nie odwróciła. Tak samo jak od problemu alkoholizmu, śmierci, zdrady czy problemów psychicznych. Tak wygląda świat. Przestańmy być dziećmi, które wierzą, że jak zakryją oczy, to ich nie widać.
Wbrew modzie
Na koniec chciałam jeszcze zwrócić uwagę na pewną rzecz, na którą być może nikt uwagi nie zwróci. Żyjemy w czasach, kiedy kobiety powinny być przebojowe, krewkie, pyskate i bezczelne. Wpaja nam się, ze tylko takie cechy zagwarantują nam szacunek, sukces, sławę i pieniądze. W sieci trwają wyścigi, która jest bardziej niesforna, niegrzeczna, niezależna i samodzielna. Zupełnie, jakby bycie miłym straciło na wartości. jakby skromność i pokora były czymś, czego należy się wstydzić. Praca nie popłaca? Liczy się tylko niewyparzony język i walka o swoje? Gdzieś w głębi siebie, przyznam się ze wstydem, czułam podziw dla silnej, bezkompromisowej Ewy, ale z czasem myślałam sobie, że przydałoby się, żeby życie nieco utarło jej nosa. Ten egoizm niewiele miał wspólnego, w moim odczuciu, z kochaniem i akceptacja siebie. Ale kiedy poznałam Ewę współczesną, zrobiło mi się głupio, że tak jej życzyłam. Za to ciepłem napełniła moje serce historia Uli. Być może to wiadomość dla współczesnych dziewczynek/kobiet, aby nie były na siłę przebojowe, nie zapatrywały się bez pamięci na odważne koleżanki, tylko pozostały sobą, żyły w zgodzie z własnym JA, a wtedy, z podniesionym czołem i mogąc patrzeć bez wstydu w lustro, osiągną to, nad czym ciężko pracują.
Książka (przeze mnie) pożądana
Nie będzie żadnym nadużyciem, jeśli powiem, że Cieplak w swojej książce zawarła wszystko, co mnie pociąga w literaturze. Tło historyczne – rzetelnie opisane, bohaterowie w nim mocno osadzeni. Zabawa chronologią – wymusza na czytelniku uzupełnianie białych plam, wyciąganie wniosków i łączenie faktów. Barwni bohaterowie – nie są prostolinijni, nie są idealizowani, są ludzcy, dzięki temu bliżsi i bardziej zrozumiali. Język i styl sprawiający, że po lekturze się płynie, ciężko ją przerwać, boleśnie odłożyć. I, co super ważne, nic tutaj nie jest dziełem przypadku. Każdy detal ma znaczenie i dzięki detalom właśnie, w trakcie lektury powstają idealnie pasujące do siebie elementy układanki. Niezwykle ekscytująca jest świadomość, że czytelnik bierze udział w jakimś wyścigu z autorem. Z satysfakcją można czasem zawołać: „wiedziałam!”. A ostatniego, chociaż nie najmniejszego plusa, daję za kwiaty, szczepki, sadzonki i chwasty – czysta przyjemność. I właśnie przyjemności życzę Wam podczas lektury!