Na start dziś pozwolę sobie porządnie ziewnąć. Zieeeeew. Właśnie zostałeś świadkiem, kiedy to na listę rozczarowań literackich 2017, do Konklawe Roberta Harrisa, dołączył Dziki seks dr Bondar.
Patrzysz na książkę i widzisz przesłodką okładkę. Dwa milusie króliczki na błękitnym tle i różowy, wiele obiecujący tytuł. No… to w tej książce dziki, niesamowity, zaskakujący i absolutnie porażający (przymiotniki z wyżej wymienionej obiecującej okładki) jest tylko tytuł. W zasadzie całą recenzję mogłabym zamknąć w jednym zdaniu: wieje nudą. Spodziewałam się czegoś bardziej ekscytującego, a dostałam bełkot wykształconego biologa. Ok, na końcu jest słowniczek, ale ja nie lubiłam książek do biologii, a właśnie z tym mi się to skojarzyło.
Co wniosła do mojego życia ta koszmarnie nudna książka? Autorka uwielbia podkreślać, że ludzie są zwierzętami. No ok, z biologicznego punktu widzenia jesteśmy, ale podkreślanie tego w każdym rozdziale zaczynało mnie po prostu mierzić. Czytając książkę, zaznaczałam sobie co ciekawsze fakty. Niewiele ich jest, ale podzielę się z Tobą nimi, żeby nie było, że cała ta książka jest nic nie warta. Jedną z takich kwestii, nad którymi z chęcią bym się zatrzymała i ją podążyła były feromony u zwierząt. Niestety autorka miała inny plan i nie poświęciła temu zbyt wiele uwagi. Niemniej jednak wiem, że oprócz feromonów, które mają przyciągnąć partnerkę, samce wydzielają też takie, które mają odstraszać jego konkurentów. Sprytne. U nas taką rolę powinny odgrywać chyba obrączki i pierścionek, ale jestem już dużą dziewczynką i wiem, że niekoniecznie tak to działa. Idąc dalej, rozbawiła mnie perfidia pań z gatunku mieczyków (rybek). Ów mieczyk to ogon samca. Samice wolą samczyków o bardziej okazałym ogonie, ale… kiedy zbliża się niebezpieczeństwo parzą się (serio, autorka ciągle używa takiego słowa) z tymi z małymi ogonkami, bo są mniej widoczne, dla drapieżników. Kiedy niebezpieczeństwo mija, panie wracają do okazalszych ogonków. Wstydźcie się, drogie panie. Dalej czytamy o seksie dla świętego spokoju, o prostytucji wśród zwierząt, czy o pasch cnoty zakładanych przez samców samicom.
Z przykrością muszę się powtórzyć. Temat super. Ogromny potencjał. Styl i technika opisania do bani. Oczywiście dałam tej książce szanse na zaskoczenie mnie, na zdobycie mojej przychylności. Przeczytam ją do końca. Jedyne co mogę napisać to: nie polecam. To były kiepsko wydane pieniądze. Na szczęście nie moje. Wykorzystałam kartę podarunkową – nadal najlepszy prezent, jaki można mi dać. Mam nadzieję, że kolejna pozycja zrekompensuje mi ten zmarnowany czas. A co to będzie? Nie pozwolę Ci tego przegapić, bez obaw.