Czasem słyszysz jakiś wiersz, niby wiesz, niby znasz, ale bez żadnych szczegółów. No to ja Ci dziś udowodnię, że poezja jest wszędzie. Nie uciekniesz od niej.
Kojarzysz ten utwór Grzegorza Turnaua? Chociaż chyba, w dzisiejszych czasach powinnam na początku spytać „kojarzysz Grzegorza Turnaua?”. Ja po prostu głęboko wierze w to, że jeśli jesteś czytelnikiem mojego bloga, to go znasz. I Lirykę też. Skoro już ustaliliśmy, że znasz ten utwór, to mam dla Ciebie dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że słuchając go obcujesz z dobrą polską poezją. Zła jest taka, że najprawdopodobniej rozszarpałabym Cię, gdybyś powiedział, że Lirykę napisał Turnau. Drogi czytelniku, przedstawiam Ci utwór Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w całej okazałości:
„Liryka, liryka, tkliwa dynamika”
Sam nie rozumiem, skąd to mi się bierze,
że jestem mitologiczne zwierzę,
ni to świnio-byk ni to koto-pies,
w ogóle z moich stron: liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Idę, powiedzmy, wieczorem z Arturem
i nagle: księżyc wschodzi nad murem,
Artur ostrzega, bo dobry kolega:
– Nie patrz. – A ja jak bóbr: liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
W takim „Przekroju” po prostu się boją
bo jak na przykłąd wejdę do pokoju
i się zamyślę, powiedzmy, o Wiśle,
to zaraz łzy jak groch: liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Wy się nie dziwcie, śliczni pamnowie,
sześć lat po świecie tułał się człowiek
i nagle: Polska i harfa eolska,
po prostu cud jak z nut: liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Będziecie śmiać się, lecz daję słowo:
ja czytam nawet „Gazetę Ludową”
i „Pokolenia”, i wiersze w „Kamenie”,
i czytam, i szlocham, och! liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Niech mnie zarąbią, niech honoraria
wyda na wieńce Artur Marya!
Ja jestem Polak, a Polak jest wariat,
a wariat to lepszy gość: liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
A po pogrzebie pod korniszon
niech epitaphium mi napiszą:
TU LEŻY MAGIK I MAŁPISZON,
pod spodem taki tekst: „liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal”.
Poznać Konstantego
Nie będę czarować, że dobrze znam postać Gałczyńskiego. Prawda jest taka, że o jego życiorysie wiem niewiele, ale na pewno szybko nadrobię. Jest dla mnie osobą, którą wykreowałam sobie poprzez moje interpretacje jego wierszy. Dla mnie to romantyk, unoszący się pięć centymetrów nad ziemią. Eteryczny czarodziej słów o miłości i do miłości. Roztapiający serca w Rozmowie lirycznej, a jednocześnie celnie i groteskowo rozśmieszający w Teatrzyku Zielona Gęś. Człowiek o wielu twarzach, piszący teksty „zgrabne”, które tym samym idealnie nadawały się do tego, żeby pisać do nich muzykę i śpiewać! I twórcy skrupulatnie to wykorzystywali, tworząc kilkadziesiąt cudownych piosenek, które na pewno znasz, a nie wiesz, że tekst wyszedł spod pióra Konstantego. Tak jak Liryka.