Chciałoby się rzecz „and here we go again”. Bez zaglądania do ściągi nie jestem w stanie powiedzieć który to odcinek serii z Chyłką i Zordonem. Nie potrafię też chronologicznie wymienić jej tytułów. A jednak znowu spotykam się z nimi na stronach Testamentu.
Nie ma co czarować, ani się oszukiwać Testament czyta się świetnie. Ja poświęciłam na niego jakieś 3 dni, ale pewnie, gdybym miała więcej czasu, to bym go połknęła w jeden. Albo pół. Remigiusz Mróz w formie. Mamy tu cały labirynt zagadek, odniesienia do polityki i obecnej sytuacji w Polsce. Tym razem trafiło na reprywatyzację. Jest trup, jest testament, nieoczekiwany spadkobierca nieruchomości pozyskanej w nie do końca jasnych okolicznościach. Nasz nieoceniony duet, oczywiście wspierany przez Kormaka, dzielnie analizuje sprawę , szukając prawdy. Tylko czym jest prawda? Po przeczytaniu tej pozycji śmiem twierdzić, że niestety prawda zależy od punktu widzenia i każdy ma swoją. Oprócz kryminalnych zagadek jesteśmy świadkiem zmagań w życiu prywatnym naszych bohaterów, z impertynencją Chyłki, naiwnością Kordiana i duchami przeszłości. Z każdą kolejną książką coraz mniej lubię Joanne, ale to nie przeszkadza mi w zaczytywaniu się w jej kolejne perypetie.
Bez owijania w bawełnę – to świetna książka do odpoczynku od tej wielkiej, historycznej literatury, którą coraz częściej biorę na swoje barki. To jak, kiedy kolejne spotkanie z najbardziej irytującą właścicielką iks piątki?