Są takie książki, które budzą respekt. Chcemy je przeczytać, bo wiemy jakiego kalibru jest to literatura. Jak mocno wpłynie na nasz rozwój i nasze postrzeganie świata. Taką książką jest niewątpliwie Struktura rewolucji naukowych.
Thomas Kuhn, absolwent fizyki Uniwersytetu Harvarda, profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego stworzył dzieło, które przedstawia nam historię nauki. To jedna z tych książek, które czyta się dla rozwoju, w trakcie czytania kompletnie nic nie rozumie, żeby po przeczytaniu nie móc pozbyć się przemyśleń. Dla mnie to ważna cecha literatury. Nie traktuję jej wyłącznie jako czystej rozrywki, ale chcę, żeby coś we mnie zostawiła, żeby zmusiła mnie do myślenia. Literatura to gimnastyka mózgu, która ma wzbogacać wyobraźnię i zasób słów.
Jestem humanistką, więc przestraszyłam się, że książka będzie mówić stricte o fizyce. Szybko okazało się, że to bardziej teoria nauki jako takiej. Nie bez powodu w tytule autor zawarł słowo „rewolucja„. To coś nagłego, co sprawia, że nic już nie jest takie samo. Gdyby ludzkość, a zwłaszcza naukowcy kurczowo trzymali się jednego paradygmatu, gdzie bylibyśmy teraz?
Tymczasem pojawiają się kolejne pokolenia, które w inny sposób patrzą na dorobek poprzedników. Dzięki temu, że są w stanie świeżym spojrzeniem, że mają odwagę powiedzieć, że mają inne spostrzeżenia, możliwy jest ciągły postęp naukowy. Za co jesteśmy im bardzo wdzięczni. Zwłaszcza za tę odwagę, bo wprowadzając zamęt do dotychczasowych, uporządkowanych teorii doprowadzają do ich kryzysu. A kryzys w nauce prowadzi właśnie do rewolucji dającej nam postęp. Oczywiście nie sprawia to, że Twórcy dotychczasowych paradygmatów mają zostać zdegradowani, a ich zasługi umniejszone. Bo czyż to nie dzięki ich wkładom w naukę, dzisiejsi naukowcy mieli podstawy do dalszych prac?
Książka nie jest łatwą. Ale niezwykle mądrą. Porządkuje rzeczy skomplikowane, rozjaśnia to, co na pierwszy rzut oka jest czarną magią. A przede wszystkim pokazuje, że nauka jest niekończącym się procesem i wciąż jeszcze wiele do odkrycia.