Adelajda Truścińska: Życie Adelki

Bardzo chciałabym napisać Ci o czym jest ta książka. Ale niestety nie wiem. Zastanawiałam się co mi się w niej tak bardzo nie podoba. Potem przypomniało mi się, że ja lubię książki z fabułą. A ta niestety jej nie ma.

Książkę dostałam na urodziny. No i super. Nie od dziś wiadomo, że książka to najlepszy pomysł na prezent. Na pleckach przeczytałam, że Pani, która popełniła tę pozycję jest „autorką kultowych facebookowych postów”. Aha. To ja nie jestem na czasie z tym co kultowe. Książka, a raczej książeczka jest zbiorem wolnych myśli autorki, która zdaje się czerpać przyjemność z próby odbicia się od dna. No bo bez roboty, bez pieniędzy, dookoła głupi ludzie, a w domu tylko pies.

Niestety całość kompletnie do mnie nie przemówiła. Futuryzm na takim poziomie, że „nuż w bżuhu” i „but w butonierce” to piaskownica. Mózg paruje próbując pozbierać to wszystko w całość. Dziękuję, postoję. Skoro autorka odniosła sukcesy facebookowe, to czemu na tym nie poprzestała? Napisze to raz i wyraźnie: nie wierze w literaturę facebookową. Oczekuję czegoś więcej. A może po prostu moja percepcja literatury jeszcze nie jest na tyle dojrzała, żeby zachwycać się takimi pozycjami.

Żeby nie było, ze tylko wiadro pomyj – zdjęcia z dzieciństwa autorki (jak mniemam) opatrzone depresyjnymi podpisami w stylu „słoneczko świeci, wszyscy umrzemy” nawet mnie trochę rozbawiły. Nic poza tym. Kurtyna.