Cześć. Nie wiem co robicie, ale musicie to przerwać i przeczytać to, co mam Wam do powiedzenia. Najpierw zróbcie herbatę, kawę, koktajl, albo otwórzcie piwo, Nieważne, cokolwiek, co lubicie. Może do tego ciacho. Poważnie, dobre ciacho jeszcze nikomu nie zaszkodziło (jedno, nie piętnaście). Będzie mi bardzo miło, jeśli mnie posłuchacie i przygotujecie coś dla siebie, wciśniecie pauzę w codziennym zabieganiu i po prostu usiądziecie i przeczytacie mój wpis.

Nadal tu jesteście? Pysznie. Bałam się, że po przydługim wstępie po prostu naciśniecie czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu. A ja dziś będę się żalić. Ano. Przyznam się Wam do czegoś. Nie cierpię bibliotek. Kocham natomiast książki, jak już się zapewne domyśliliście. Dorzućcie jeszcze wisienkę (sic!) na torcie w postaci niepohamowanej potrzeby posiadania książek na własność. Wszystko układa się w całość. —> książkowa katastrofa finansowa. Uważam, że biblioteki są cudownymi miejscami, gdzie przed ludźmi otwierają się drzwi do wszelkiego rodzaju literatury. Tej udanej i tej troszkę mniej. Można przyjść, wybrać, zabrać do domu. A potem przychodzi ten koszmarny moment, kiedy książkę trzeba zwrócić. A jak ja, czytelniczka, która nie przespała może niejedną noc za sprawą tej książki, zaprzyjaźniona z jej bohaterami mam ją oddać? Zgroza. Czytacie wypociny absolutnej rekordzistki i recydywistki, jeśli chodzi o przetrzymywanie książek. Żeby było zabawniej, pracowałam swego czasu w bibliotece i sama ganiałam „porywaczy książek”. Ale do czego zmierzam. Uwielbiam ten moment, kiedy biorę do ręki nową książkę. Podpisuję ją, OCZYWIŚCIE wącham i pod żadnym pozorem nie daje nikomu, dopóki nie przeczytam jej sama. To ja pierwsza przewracam jej strony, zaginam rogi i przyklejam karteczki, czasem nawet zakreślę coś, co szczególnie mnie poruszy. Czyli robię wszystko, na co biblioteka mi nie pozwala. Każdy, kto ma podobnie jak ja wie, jak ciężko przestać kupować książki, jak boli serce, kiedy, będąc bliskim bankructwa trzeba nakładać sobie szlaban.  Biblioteki są cudowne, ale nie dla mnie. Ja, świadoma mojego uzależnienia mogę tylko powtórzyć za Sapkowskim: „Moim zdaniem książka nie powinna kosztować więcej od flaszki wódki. Człowiek musi mieć przecież jakiś wybór!”  póki tak nie jest, pamiętajmy, że książka jest najlepszym prezentem. Na każdą okazję (moi znajomi mogą coś o tym powiedzieć :) ). Obdarowujmy się książkami! Bądź co bądź na kogoś jakoś łatwiej wydaje się pieniądze. Przynajmniej ja tak mam.

Wiecie co, lżej mi, kiedy przyznałam się do tego, że nie lubię bibliotek i wpędzam się przez to w nędzę. Jednak, kiedy wyznaje się swoje dziwactwa, człowiek doświadcza katharsis. To teraz cieszcie się piątkiem, a ja wracam do mojej własnej, prywatnej, osobistej „Ziemi obiecanej” z wydawnictwa Biblioteki Narodowej . Jak to wygląda! A jak pachnie! CUDO!

PS Czy to się leczy?

PS2 Przecież kiedyś będę miała własną bibliotekę!