Przyznam Ci się szczerze, że chociaż zapowiadałam w foto środzie świąteczna masakrę, to jednak jestem trochę zmęczona. Dlatego dziś odkopuję zdjęcie sprzed roku i odpoczywam od lampek, ozdób, pierogów, uszek i całej tej gonitwy.

Po pierwsze czuję się zobowiązana wytłumaczyć dlaczego jestem zmęczona i wyeksploatowana Świętami. Zdaje się, że wspominałam o tym przed rokiem. Chodzi o to, że od mniej więcej połowy listopada centra handlowe i media bombardują nas świąteczną papką. Z roku na rok jest to coraz bardziej agresywne. Koniec końców przed samymi Świętami mam już po prostu dosyć. Dlatego dziś nie świątecznie, ale zimowo. Za oknem aura raczej jeszcze nie zimowa, chociaż odrobinka śniegu spadła i zdaje się, że cały dzień utrzymują się temperatury na minusie. Przynajmniej te odczuwalne. Tak czy inaczej o zimowych zdjęciach nie ma mowy. Tym bardziej, że ledwo się rozjaśni za oknem, a już się ściemnia. W takiej sytuacji śnieg jest bardzo pomocny, bo odbija światło i robi się trochę jaśniej.

Zdjęcie, a raczej zdjęcia, które Ci dziś pokazuję, zrobiłam w ubiegłym roku, w mojej rodzinnej miejscowości. W zasadzie to sprzeciwiłam się jednej z niepisanych zasad fotografii, mówiącej o tym, że nie należy fotografować pod słońce. Ale kiedy to daje taki fajny efekt. Raz spróbujesz i nie chcesz przestać. Pierwotnie też na zdjęciu był krzywy horyzont, podobno coś niedopuszczalnego w fotografii krajobrazu, co ja robię notorycznie. Ale to dlatego, że kiedy próbuję łapać chwilę, to liczy się dla mnie czas. Z aparatem zmieniam się w impresjonistę, który próbuje pokazać co widzi w tym momencie. Nie co widział tydzień temu, kwadrans temu, tylko co widzi teraz. W takim momencie ostatnią rzeczą, o której myślę jest technika. Bo te promienie słoneczne za parę sekund będą padały inaczej i wszystko odejdzie wniwecz.

Drugą ważną rzeczą, o której też już kiedyś wspominałam jest fakt, ze nie zawsze masz przy sobie sprzęt, a nigdy nie wiesz kiedy nadejdzie TEN moment. TA chwila, która po prostu grzech nie uwiecznić. Zaklinam Cię – sięgnij wtedy po telefon. To nie jest tak, że za każdą dobrą fotografią stoi sprzęt za miliony monet. Obydwie załączone fotografie zrobiłam telefonem. krótko mówiąc byle jakim. Widać? No właśnie. Także bądź czujny, rozglądaj się na boki i łap chwilę. Bo w każdym z nas jest coś z impresjonisty.