Metro. Te rumieńce. Te ciekawe spojrzenia. Ten chichot młodzieży. Historia nagości jest książką idealną, żeby zwrócić uwagę gapiów. Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o uwadze czytelnika.

Może gdybym na początku sprawdziła spod czyjego pióra wyszła Historia nagości, byłabym przygotowana na to, co napisałam, a przede wszystkim miałabym zupełnie inne oczekiwania w stosunku do lektury. Albo właśnie nie miałabym żadnych. Na stronie brytyjskiej Wikipedii można przeczytać, że Philip Carr-Gomm jest pisarzem z dziedziny psychologii. Brzmi w porządku. Idealna profesja dla kogoś, kto w książce chce poruszać tematy nagości i szukać (taką miałam nadzieję) odpowiedzi na to czym nagość jest. Ale potem, dochodzimy do informacji, że pan pisarz jest również szefem Zakonu Bardów, Owatów i Druidów. I od tej chwili zrozumiałam czemu książka jest taka, jaka jest.

Historia nagości bez nagiej prawdy?

Ciekawy temat, z dużym potencjałem. Wiadomo, że nagość wywołuje emocje od zawsze. Emocje skrajne. Liczyłam na to, że książka jest o tym, o czym mówi jej tytuł. Spodziewałam się informacji o akceptacji ciała, o naturalności, o szacunku do niego. A dostałam współczesne czarostwo (tak, okazuje się, że czarownice istnieją), pogańskie wierzenia, rytuały w sektach i inne wiadomości, od których cierpła skóra. Niestety znalazły się one na początku i rzutowały na cały odbiór książki, sprawiając, że wchodziłam w lekturę z lekkim… zdegustowaniem. A potem dostałam bardzo chaotyczne przykłady na wykorzystywanie nagości czy to w polityce, religii czy w kulturze. I słowo „wykorzystywanie” jest tu bardzo ważne. Ze smutkiem stwierdzam, że licząc na historię nagości jako pięknej akceptacji własnego ciała, dostałam nagość jako narzędzie. Przykre uprzedmiotowienie.

Naga broń

Nagością ludzie wojują, nawet o brak wojen. Oczywiście argumentem jest to, że golas zwróci uwagę, że może być tym, który dzięki nagości właśnie stanie się soczewką skupiającą uwagę na dużym, palącym problemie. Wykorzystywanie seksualne, przemoc, dyskryminacja. To wszystko prawda i to wszystko jest bardzo ważne. Ale Historia nagości pokazuje to w tak zaczarowany i osnuty magią sposób, że dla mnie to wszystko traci wiarygodność. Kiedy sięgam po książkę z pogranicza psychologii i socjologii, oczekuję naukowego podejścia.

Historia nagości wciąż do napisania

Miałam prawo się zdenerwować, kiedy już na początku dostałam tekst, który „krzyczał” wręcz, że autor jest nieco… nawiedzony. Szanuję to, jeśli komuś ta książka się podoba. Komuś, kto poczuje ten klimat. Być może nawet dreszczy emocji związany z rytuałami czarowników, którzy (uwaga, spojler) nago zaklinali Hitlera, żeby nie przekraczał kanału La Manche. Ja tego nie kupuję. Nie takiej historii oczekiwałam. Jedyną dawką czarostwa, jaka sprawia mi przyjemność w lakturze, to stara, dobra seria Kwiat paproci.