• Relacje

    Jeszcze tylko zamiotę pustynię i zacznę pisać pracę…

    Na najbliższy tydzień moje centrum dowodzenia wszechświatem przeniosło się z warszawskiego biurowca, pod dach domu rodzinnego w nadbużańskiej miejscowości. Nie ma smogu, nie ma zgiełku, no nie licząc pół motorowych, ale w Stolicy przecież to samo. Z taką różnicą, że tutaj za jedno wycięte drzewo mieszkańcy sadzą pięć młodych. I to ma sens, bo ani nie dostaniesz suchą gałęzią w łeb, ani okolica nie zamieni się w step. To istotne, bo akurat pochodzę z obszarów Puszczy Białej i wyglądałaby ona dość osobliwie bez drzew. Tak czy inaczej, zaszyłam się u Rodziców, żeby w spokoju napisać pracę dyplomową. Jestem tu drugi dzień i jedyne co napisałam, to wpis na fejsbunia i…