Śmieszna sprawa. W ostatnim czasie czytałam głównie lektury wymagane na uczelni. Utyskiwałam na nie strasznie, ale okazuje się, że jedna z nich – Od niepodległości do niepodległości – zasługuje na kilka słów ode mnie.

Bardzo lubię historię. Ale miałam nie lada problem, kiedy okazało się, że książki wskazane w liście lektur są trudno dostępne. Czas uciekał, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Mój wybór padł na książkę Od niepodległości do niepodległości. Nigdy nie pisałam recenzji książki akademickiej, ale tym razem zrobię wyjątek.

W historii liczy się wiarygodne źródło

Ogromnym atutem tej książki jest fakt, że została wydana przez Instytut Pamięci Narodowej. Szukając informacji o autorze, Adamie Dziuroku, zmalałam informację, że oprócz tego, że od 20 lat związany jest z IPN, to od roku 1995 jest również pracownikiem Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Dla mnie to sygnał, że autor jest wiarygodnym, doświadczonym naukowcem. Powierzyłam jemu losy mojego egzaminu z historii Polski.

Rzetelność, która dotyka

Książka obejmuje Polski w latach 1918-1989. Pisanie streszczenia, zarysowanie „fabuły” jest w tym wypadku bez sensu. Tym samym ominę ten stały punkt moich recenzji i od razu powiem dlaczego tak bardzo chciałam o tej książce napisać. Zdjęcia. Tak, chodzi o zdjęcia Wydawnictwo IPN ma przecież do swojej dyspozycji zdjęcia „z pierwszej ręki”. W tej książce nie żałowano zdjęć, które poruszają swoją autentycznością i budują prawdziwy wizerunek wojny. Brutalnie, szokująco i wzruszająco. To wszystko sprawia, że dużo łatwiej zapamiętać meandry historii, kiedy ma się przed oczami ekshumowane ciała powstańców warszawskich czy uśmiechniętego Stalina po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow.

Od niepodległości do niepodległości – pamięć jest najważniejsza

Takie książki są potrzebne. Wciąż mamy za małą wiedzę o historii najnowszej. A ja zawsze powtarzam, że wiedza o tym, co się wydarzyło, zwłaszcza o tych cienych kartach, jest ważna, żeby nie popełniać tych samych błędów. Wspominałam o tym między innymi w recenzji książki Mężczyźni z różowym trójkątem. Dlatego mój apel jest prosty. czytajmy o historii i pamiętajmy o… pamięci.