Jestem fanką Skamadrytów. Moim ulubionym poeta jest Julian Tuwim i to właśnie od niego zaczął się mój cykl #tuwimówi. Dziś przedstawiam Ci jeden z moich ulubionych wierszy innego poety z grupy. Zobacz jak pięknie pisał Antoni Słonimski.

Biografią Antoniego Słonimskiego katowali nas nasi poloniści. Ja nie zamierzam tego robić. Ale z chęcią podzielę się tym, o czym niekoniecznie mówili nam w szkole. Antoni, warszawiak żydowskiego pochodzenia miał za życia duży problem. Wszystkich musiał poprawiać! Nie, nie robił tego, bo lubił, robił to bo musiał. Ciągle nazywali go… Słomińskim. W latach 1927-34 Prezydentem Warszawy był właśnie Słomiński. Zygmunt Słomiński. Możemy się tylko domyślać jak irytujące jest ciągłe prostowanie tak istotnej kwestii jak nazwisko. Nie bez kozery funkcjonuje współcześnie opinia, że „nie ważne jak piszą, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska”. Mimo to nie zdecydował się na pseudonim artystyczny. Inną ciekawostką jest fakt, że pradziadek poety, Abraham Stern był wynalazcą! Jemu zawdzięczamy kilka maszyn liczących (za co dziękują wszyscy humaniści) i to on uznany jest za prekursora cybernetyki! A mówimy o II połowie XVII wieku!

Antoni Słonimski – humanista z rodziny umysłów ścisłych

Również dziadek Antoniego – Chaim Zelig Słonimski był matematykiem i astronomem. Chociaż przodkowie posiadali dużą wiedzę z nauk ścisłych, u Antoniego zwyciężył duch humanistyczny. Obowiązkowo, mówiąc o Słonimskim należny pamiętać o takich przedsięwzięciach jak Pod Picadorem, Wiadomości Literackie czy Cyrulik Warszawski, nie wspominając już o przytoczonych przeze mnie Skamadrytach. Tworzył w latach trudnych, na emigracji i w czasach cenzury. Dziś chcę pokazać Ci jeden z moich ulubionych wierszy jakie napisał Antoni Słonimski Myślę, że każdy książkoholik wie, co to znaczy spędzić noc nad książką. Moja interpretacja na https://www.youtube.com/watch?v=MVsdAG9xq6s

Noc nad książką

Noc mi­ło­sne do uszu szep­ta­ła se­kre­ta,
Kie­dy drżą­ca, wzru­szo­na z pięk­nych ust Ro­mea
Pierw­sze po­ca­ło­wa­nie swe mi­ło­sne wzię­ła
Le­d­wie trzy­na­ście wio­sen li­czą­ca Ju­liet­ta.
Noc swe czar­ne, gwieź­dzi­ste na­mio­ty roz­pię­ła,
Gdy z we­roń­skiej dzie­wecz­ki wy­kwi­tła ko­bie­ta…
Nie pla­mi­ła ciem­no­ści za­ran­na pla­ne­ta,
Gdy w ra­mio­nach kró­lew­skich Su­la­mit to­nę­ła.

Noc jest porą mi­ło­ści i bły­sku ra­pie­ra.
O nocy, w ara­goń­skich ogro­dach pach­ną­ca!…
Gdy do nóg don Ju­ana upa­dła El­wi­ra,
We łzach słod­kiej mi­ło­ści i żalu to­ną­ca.

Już lam­pa ga­śnie… Książ­kę za­my­kam Szek­spi­ra..
O nocy… nocy pu­sta, sa­mot­nie pły­ną­ca.