Dziś bez dowcipkowania. Śmiertelnie poważnie. Bo są książki, które choć trudne, czytać trzeba. Mamy taki obowiązek. Żeby to co było, zawsze pozostało w naszej pamięci. Ku przestrodze. Żeby nigdy się nie powtórzyło. 

Wojna rządzi się swoimi prawami. Niejednokrotnie człowiek nagina swoje zasady, walczy ze swoim sumieniem i swoją dumą, żeby tylko przetrwać. A żeby przetrwać, czasem nie ma wyjścia i trzeba zrobić coś przeciwko sobie. Doskonale wiedział o tym Miklós Nyiszli. Podczas II wojny światowej trafił do obozu w Auschwitz, gdzie, posiadając doświadczenie w medycynie sadowej, został skierowany do zespołu doktora Mengele.

Autor sam podkreślał, że nie pisze tej książki, mając na względzie jej ewentualne wartości literackie, tylko chciał stworzyć świadectwo. Dokładnie opisał realia obozu, wynaturzenie nazistów. Doktor Mengele, dążąc do wyeliminowania z rasy aryjskiej wszelkich ułomności i chorób, zlecał  sekcje zwłok na przykład garbatych, obciążonych chorobami genetycznymi. Aby zwiększyć populacje „jedynej słusznej rasy”, prowadził też eksperymenty na bliźniętach. Nyiszli był świadkiem obozowych okrucieństw i chociaż udało mu się przeżyć, pobyt w Auschwitz odcisnął na nim takie piętno, że wiedział, że musi dać świadectwo potomnym.

Nie będę oceniać tej książki pod względem literackim i artystycznym, bo książkę tę napisało samo życie. I miejmy nadzieję, że na kartach historii nie będzie już podobnych rozdziałów.