Foto środa żyje. Może nie będzie tak super regularna jak ta zwykła, kalendarzowa, ale cyklu nie porzucę i niech będzie on motywacją, bym nie popełniła takiego błędu jak ostatnio.

Niejednokrotnie pokazywałam Ci tu  zdjęcia zrobione telefonem. Bo jednak dobre zdjęcie, to chwila, impresja, ten jeden wyjątkowy punkt widzenia, a nie sprzęt za miliony. Ale są takie momenty, kiedy ściska Cię w gardle, bo wiesz, że powinieneś mieć ze sobą aparat. Ze skwaszoną miną wyjmujesz telefoni pstrykasz, ale z tyłu głowy masz, że zdjęcie byłoby milion razy lepsze, gdyby było zrobione odpowiednim sprzętem.

Nie martw się, zdarza się każdemu. W ubiegłym tygodniu miałam przyjemność brać udział w szkoleniu, które odbywało się na 23. piętrze warszawskiego wieżowca. Słońce, wiosenna zieleń, wiatr, który sprawił, że przejrzystość powietrza była idealna i ja, z nędznym telefonem i łzami w oczach. Oczywiście zdjęcie zrobiłam, ale słowo daje, że jak na nie patrzę, to krew mnie zalewa.

Mam nauczkę i pstryczka w nos. Trzeba kupić sobie większą, wygodną torbę i jednak częściej przewietrzać aparat.