Spytasz, czemu tak długo nie było foto środy? Odpowiedź jest jedna: listopad.

Ogłaszam wszem i wobec, choć Ameryki raczej nie odkryłam, że listopad jest absolutnie najgorszym miesiącem pod względem fotografii ze wszystkich możliwych. Szaro, buro, ponuro. Wcześniej przynajmniej liście kolorowe były. A w grudniu świąteczne lampki rozjaśniają i kolorują ten wstrętny mrok. Bo jak zrobić zdjęcie, jak rano wstaje się po ciemku, odbija się kartę w fabryce po ciemku, potem 8h niebieskiego światła z monitora komputera i powrót do domu po ciemku. No nie da się. Może szukam wymówek i usprawiedliwienia, ale uwierz mi, że ta aura sprawiła, że na cały listopad odłożyłam aparat.

Ale nie martw się, wrócę. Jutro zaczynam sezon świąteczny i tak jak pisałam wyżej, zamierzam rozświetlić, ogrzać i pokolorować świat dookoła mnie. Dlatego dziś jeszcze ciemno. Dziś jeszcze wystawiam sobie usprawiedliwienie leniuszka. I rozpoczynam sezon na grzane wino.