Dzisiejszy wpis jest dla mnie trudny, bo chcę napisać o kompozycji, a mam z nią sporo problemu i jeszcze mnóstwo pracy przede mną. Może razem stawimy jej czoła?

Jak najprościej zdefiniować kompozycję w fotografii? Chodzi o to, żeby wiedzieć jak umieścić to co się fotografuje na zdjęciu. Można to porównać do malarstwa, gdzie jak pamiętasz obowiązuje zasada trójpodziału. Kadr dzielisz na trzy części pionowe i poziome. Linie wyznaczają Ci tzw. gorące punkty, które są miejscami, gdzie warto umieszczać to co ważne, ponieważ przyciągają wzrok.

Umiejętność stworzenia odpowiedniej kompozycji jest czymś niezwykle istotnym. To kadrowanie, obok ostrości jest narzędziem, posługując się którym fotograf decyduje co na zdjęciu jest najważniejsze. Patrzysz na zdjęcie i wiesz, że wszystko jest na „swoim miejscu”. Innymi słowy kompozycja to umiejętność utrzymania porządku na zdjęciu.

Na początek z kompozycji warto usunąć to, czego odbiorca na pewno nie chce oglądać. Nawet jeśli zrobisz świetny portret, z postacią idealnie pośrodku kadru, a w tle będzie kosz na śmieci, albo inny „mistrz drugiego planu”, to nie licz, że nikt tego nie zauważy. Na selfie w lustrze zawsze będzie widać, że za plecami masz stajnię Augiasza. Poza tym zdecydowanie nie polecam obcinać ludziom kończyn, czyli kończenia kadru na stawach (łokcie, kolana). No i coś, co jeszcze niedawno ciągle wypadało mi z głowy – trzymaj prosty horyzont. Widz nie chce czuć, że robiłeś zdjęcie na chwilę przed upadkiem.

W kompozycji chyba najlepiej sprawdza się trzymanie się prostoty i minimalizm. Jednolite tło, niewiele szczegółów i wyraźny gwóźdź. Gwóźdź programu, czyli zdjęcia. To co, próbujemy?