Stało się. Zostałam upomniana przez kilka osób, że nie piszę. Wstyd i sromota. Muszę Wam się przyznać, że miało być to  miejsce, w którym piszę, jak mam coś wartego napisania. Bardzo cenną umiejętnością jest milczenie, kiedy nie ma się nic ciekawego do powiedzenia ;) Dlatego spieszę z wyjaśnieniem – posty będą. Nie jest to wszak dziennik ani pamiętnik ( i bardzo dobrze, lękam się, że gdybym opisywała tu moje życie, to niezwłocznie ktoś zadzwoniłby po egzorcystę, albo chociaż po lekarza z kaftanem), ale jak tylko uznam, że to, co chcę napisać nie spowoduje u moich czytelników ataku ziewania, to będę pisać.

Myślę (tak, zdarza mi się), że nadeszła ta chwila. Z uprzejmości znajomej (Marta – dziękuję) przedpremierowo miałam okazję zobaczyć film „Planeta singli”. Lekka, przyjemna komedia, wyciskająca zarówno łzy śmiechu, jak i wzruszenia. Pokazuje losy samotnej dziewczyny, poszukującej bratniej duszy za pośrednictwem aplikacji mobilnej. Jej losy krzyżują się z Tomaszem, który prowadzi kontrowersyjny talk show. Po resztę zapraszam do kina
Dlaczego postanowiłam o tym napisać? Bo jestem singlem w wielkim mieście i jednocześnie recydywistką jeśli chodzi o portale i aplikacje randkowe. Nagle zaczynam ich używać i równie niespodziewanie z nich uciekam. Niby komedia romantyczna a tak trafnie pokazuje prawa, jakimi rządzą się takie miejsca. Pełno na nich romantycznych, samotnych, naiwnych kobiet i mniej romantycznych a bardziej… praktycznych (?) mężczyzn. Oczywiście daleka jestem od ocen i generalizowania, bo jednak sama poznałam za pośrednictwem internetu świetnych ludzi, którzy może nie okazali się miłością mojego życia, ale wspaniałymi znajomymi, z którymi potrafię gadać godzinami. Każda z tych osób, bez względu na to jak potoczyła się nasza znajomość, czegoś mnie nauczyła. Ktoś pokazał mi piękne miejsce, knajpę, niesamowitą książkę, płytę czy przepis na ciacho. Nie sposób jednak się nie zgodzić, że taki sposób poznawania ludzi to znak naszych zabieganych czasów. Nagle znajdujemy się przed „sklepową wystawą”, niejednokrotnie mamy możliwość wpisania swoich preferencji i zostają nam zwrócone wyniki. A sieć ma to do siebie, że można zostać kim tylko się chce, wykreować się na miarę marzeń swoich i tego, kogo szukamy. A potem może być takie „ups” ;) Brzmi strasznie, prawda? Mnie też to przeraża. Nasza cywilizacja po prostu ułatwia sobie wszystko, nawet możliwość poznania drugiej połowy jabłka, pomarańczy, mango* (niepotrzebne skreślić). O ile to prostsze od uśmiechu do przystojnego przechodnia, podejścia do pięknej kobiety. Tylko ile uroku odbiera taki „sklep”? Pytanie iść z duchem czasu, czy stwarzać realne okazje? A może jest złoty środek? Jeszcze nie wiem. Jak się dowiem, to opowiem. Tymczasem życzę Wam, żeby nikt nie bał się zmniejszać dystans między ludźmi w realnym świecie. Bądźcie prawdziwi.

Ok. Tak naprawdę to napisałam o tym filmie, bo kocham Macieja Stuhra miłością pierwszą. U W A G A     S P O I L E R: W filmie można zobaczyć Macieja w roli rycerza na białym koniu i jego nagie pośladki. Mogę umierać spokojnie <3