Nadeszła ta smutna dla mnie chwila, kiedy po tylu latach, po raz pierwszy zmuszona jestem skrytykować coś, co oznaczone jest logo Star Wars. Smutek potęguje fakt, że krytyce podlegać będzie książka.

Szanowny Panie Luceno,

Zmuszona jestem wyrazić te ogromne rozczarowanie, pisząc do Pana ten krótki list. Takich rzeczy nie robi się fanom Star Wars. Od chwili kiedy wzięłam do ręki egzemplarz Pana książki, nie mogłam się doczekać, kiedy po raz kolejny zatracę się w świecie Gwiezdnych Wojen. W tym specyficznym klimacie, który potrafi sprawić, że człowiek wyłącza rzeczywistość. W związku z tym, że miałam kilka zaległych pozycji, dość ciężkich i wymagających, Katalizator musiał odczekać swoje. Ale fakt ten tylko potęgował zniecierpliwienie i to miłe oczekiwanie na coś przyjemnego.

W końcu nadeszła ta chwila, kiedy mogłam w miłych okolicznościach przyrody i nie tylko (bo cóż jest lepszego od jesiennego wieczoru pod kocem, z aromatyczną herbatą i książką), oddać się lekturze. Od pierwszych stron, kiedy to poznajemy małżeństwo Ersów (bo nazwiska się odmienia!), nie mogłam zrozumieć o co chodzi. Kompletnie pogubiłam się w faktach, nazwiskach i ciągu przyczynowo skutkowym. A dalej już było tylko gorzej…

Fabuła ciągnie się jak makaron. I to taki rozgotowany. A kiedy nadchodzi ten moment, kiedy zdaje nam się, że akcja się zawiązuje, że za chwile emocje sięgną zenitu i od tej pory książka będzie ekscytującą podróżą… kończy się rozdział. OK, jeden rozdział się kończy, ale przecież drugi się zaczyna i tam na pewno już będzie ogień!, galop! ostra jazda bez trzymanki. Nic bardziej mylnego. Kolejny rozdział zaczyna się od wydarzeń dużo późniejszych, gdzie mamy skrót tego, co działo się w międzyczasie. Autentycznie czułam się wtedy oszukana i wypompowana jak dętka.

Tak przypadkowo się złożyło, że jestem przed obejrzeniem Łotra.  Mam głęboką nadzieję, że Pana nieudany (przepraszam…) wstęp jest wypadkiem przy pracy, który przecież zdarza się każdemu, i że film wgniecie mnie w fotel. Swoją drogą, dzięki tej lekturze, miała okazję wspomnieć, z niemałym rozrzewnieniem  jak to kupiłam Kindle’a i pierwszymi pozycjami jakie przeczytałam, była stara trylogia Star Wars.

Miło całej krytyki chciałabym, żeby wiedział Pan, że nie zamierzam spoczywać na jednej Pańskiej pozycji i z przyjemnością dam Panu kolejna szansę. Z resztą, marzeniem moim jest skolekcjonowanie wszystkich książek Star Wars. W tym jednak przypadku, daję filmom pierwszeństwo nad książką i zdecydowanie więcej frajdy sprawiło mi oglądanie filmów niż czytanie Katalizatora.

z wyrazami szacunku,
Karolina Wiśniewska

 

 

*dzisiejsze zdjęcie wykonane zostało przez dobrzeskrojone.pl, które wspiera mnie w twórczej niemocy.