Jesmyn Ward, oprócz tego, że jest amerykańską pisarką, jest również wykładowca języka angielskiego na uniwersytecie. To pierwsza kobieta uhonorowana National Book Award, natomiast w roku 2018 czasopismo Time umieściło ją na liście 100 najbardziej wpływowych osób na świecie. Po przeczytaniu Śpiewajcie, z prochów, śpiewajcie,  pozostanie mi w głowie przeświadczenie, że jest osobą wysoce wrażliwą. Ilość szczegółów mówiących o ludzkich uczuciach sprawiła, że skradła moje serce i mam głębokie postanowienie, żeby nie poprzestać na tej jednej lekturze, która wyszła spod jej pióra.

Śpiewajcie o dorosłym dziecku

Śpiewajcie…  jest wyjątkową pozycją. Jojo jest nad wyraz dojrzałym trzynastolatkiem, a przede wszystkim oddanym, opiekuńczym bratem swojej malutkiej siostry Kayli. Wspólnie z Leoni, swoją matką, którą Jojo bynajmniej tak nie nazywa, mieszkają w domu swoich dziadków. To właśnie do nich dzieciaki zwracają się „mamcia” i „tatko”. To właśnie z nimi mają szczególną więź. Cała rodzina kryje wiele tajemnic. Michael, ojciec dzieci siedzi w więzieniu a jego rodzice nie utrzymują kontaktu z matką swoich wnuków, z nimi zresztą również nie. Powodem niechęci jest fakt, że Leoni jest czarnoskóra. Tatko natomiast, jako dziecko był osadzony w więzieniu, gdzie poznał Bogasia, osadzonego tam chłopca. Ta znajomość odcisnęła piętno na całym jego życiu. Mamcię rak przykuł do łóżka. A Jojo… Jojo poszukuje siebie w tym niełatwym świecie. Jest pozbawiony prawdziwego dzieciństwa ale ma też inny, szczególny dar. Dar czytania w myślach (również zwierząt) a także widzenia zmarłych. To właśnie dzięki temu, sprowadzi do domu ducha z przeszłości – Bogasia. Cena tych odwiedzin będzie niebywale wysoka.

Głęboka, zmuszająca do refleksji lektura

Książkę Śpiewajcie, z prochów śpiewajcie czyta się jednym tchem. To cudowna podróż na skraj świata żywych i umarłych, przeszłości i teraźniejszości. Śpiewajcie… mówi też bardzo dużo o ludzkich emocjach. O rodzicach, którzy nie byli gotowi na dzieci, o dziecku, które zbyt wcześnie stało się dorosłe a także o rodzicach, którzy muszą mierzyć się z tym, że ich dzieci nie żyją życiem, jakim oni sobie wymarzyli. Lektura ta mnie poruszyła, głęboko wzruszyła, zmusiła do wielu refleksji. Nie jest to pozycja, którą się czyta i odkłada. Śpiewajcie… siedzi w głowie jeszcze długo po przeczytaniu. Skłania do przemyśleń o podziałach, tolerancji, szczerości i mówieniu o swoich uczuciach.