Chcę napisać o czymś ważnym. Można by rzec, że wyjątkowo o czymś ważnym i o czymś wyjątkowo ważnym. O czymś, co każdy z nas mieć powinien. Ale czasem o tym zapominamy. Albo na domiar złego rezygnujemy z tego bardziej, lub mniej świadomie. Nikt nas tego nie nauczy. Nikt nam tego nie da. Nigdzie tego nie kupimy. Mowa o szacunku do samego siebie. Nie jestem może najlepszym autorytetem w tej dziedzinie. Ale może właśnie dlatego postanowiłam o tym napisać. Ku przestrodze. Znacie takie osoby, które zawsze o sobie pomyślą na końcu? Którym zależy na tym, żeby każdy z ich bliskich był zadowolony? Często poświęcają się za wszelką cenę, żeby zrobić komuś przyjemność, nawet jeśli to oznacza zrezygnowanie z własnych przyjemności, opuszczenie swojej strefy komfortu. Często przecieracie oczy ze zdziwienia, że ta osoba po raz kolejny robi coś, może nie tyle wbrew sobie, ale zaciskając zęby , żeby tylko komuś było przyjemnie? Zastanawiacie się skąd ma w sobie siły, żeby ciągle dawać, jednocześnie nic nie oczekując w zamian? Na co dzień twarde, charakterne osoby, w obliczu możliwości poświecenia się dla bliskiej osoby totalnie miękną? Otwieramy im oczy, prosimy, żeby myślały o sobie, w końcu wkurzamy się tak bardzo, że potrząsamy i pytamy wprost „czy ciebie całkiem pogrzało?”. Często mają przebłyski, że coś jest nie tak, że sami zasługują, żeby ktoś dla nich się postarał, ale trwa to bardzo krótko, bo szybko okazuje się, że nie potrafią brać, że jedyne czego chcą, to żeby ich starania zostały docenione. I to moi drodzy jest klasyczny, skrajny wręcz przykład braku szacunku do samego siebie. Ale te osoby tego nie dostrzegą, one tylko chcą zostać zauważone. Rozejrzyj się dookoła. Znasz taką osobę? Może sam/a taki/a jesteś? A może to Tobie ktoś uchyla rąbek nieba? Traktujmy siebie tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. Traktujmy siebie samych tak, jakbyśmy chcieli, żeby inni nas traktowali. Nie płyńmy przez przysłowiowy ocean, jeśli ktoś nie daje rady przeskoczyć dla nas kałuży. Szacunek zaczyna się w głowie.