Okazuje się, że można, mając 30 lat i będąc nie do końca zachwyconym z otaczającej rzeczywistości, napisać o tym książkę subiektywną, ale zabawną, nie skupiającą się tylko na narzekaniu i powtarzaniu jaki świat jest zły. Taka właśnie jest Emigracja Malcolma XD.

Młodzi, gniewni, niezadowoleni

Mam na koncie szereg przeczytanych książek, których głównym tematem jest gniew, bunt i poczucie niesprawiedliwości ich młodych bohaterów. A nierzadko autorów. Bo zazwyczaj książki te mają wątki autobiograficzne. Mają one podobne konstrukcje. Świat jest beznadziejny, nic mi nie wychodzi, otaczają mnie debile, nikt mnie nie rozumie, chyba rzucę się pod pociąg. Wszystko okraszone wulgaryzmami, które potęgują złość bohatera. Potęgują też niestety moje zażenowanie jakością języka, sensownością przekazu i poziomem estetycznym. Kiedy zobaczyłam na Instagramie, że Marcin Meller, którego bardzo cenię, płacze ze śmiechu nad Emigracją, poczułam, że i ja chcę się pośmiać. I kiedy miałam już w ręku swój egzemplarz, przypomniałam sobie o tych wszystkich buntowniczo-płaczliwych książkach.

Malcolm CO???

Pierwszą rzeczą jaką robię po zdecydowaniu się na przeczytanie książki, to pozyskanie jak największej ilości informacji o autorze. W tym przypadku sprawa była o tyle utrudniona. Autor Emigracji posługuje się pseudonimem Malcolm XD. Okazało się, że jest scenarzystą, znanym jako autor pasty o ojcu – wędkarzu. Wstyd się przyznać, ale nie znałam jegomościa. Reszty dowiedziałam się już z samej Emigracji. Malcolm jest z rocznika ’89 i razem z nim dojrzewała w Polsce wolność.

Żadnych granic

Malcolm opisuje w Emigracji małomiasteczkowe środowisko, w jakim przyszło mu dorastać, grupę swoich przyjaciół, sytuację rodzinną. Po maturze, z powodu braku perspektyw i chęci wyrwania się z rodzinnego miasta, postanawia ze swoim kumplem Stomilem wyruszyć do UK. I w tym momencie zaczyna się zabawa. Malcolm okazuje się niespotykanym magnesem na kłopoty, z których szybciej lub wolniej udaje mu się ujść. Brawurowo opisuje zarówno samą podróż do Wielkiej Brytanii, jak i tamtejsze realia imigrantów. Problemy z lokum, ze znalezieniem przyzwoitej pracy. W pewnym sensie wyśmiewa życie Polaków na obczyźnie, które to życie niewiele ma wspólnego z oczekiwaniami .

Autentyczność, nie wulgarność

Malcolm XD pisze Emigrację językiem prostym, autentycznym, ale, mimo wulgaryzmów, stosuje je tak, że język nie jest odpychający. Nie ma się wrażenia, że siedzi się na ławce z żulami rzucającymi mięsem, tylko słucha młodych ludzi, którzy nie szczypią się z wypowiadaniem tego, co naprawdę myślą. Całość sprawia, że książkę czyta się lekko, a opis perypetii bawi do łez. Czytelnik ma wrażenie, że sam mógłby tam być, używać takich słów i uczestniczyć w tych, często nieprawdopodobnych, ale mimo wszystko realnych sytuacjach.

Patrzcie i uczcie się

Prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach pisać może każdy. Każda forma i temat wykorzystywany w literaturze ma swoich zwolenników i przeciwników. A podobne tematy można przedstawiać na wiele sposobów. Z jednej strony o rozczarowującej rzeczywistości można pisać depresyjnie, tak, że czytelnik myśli sobie – faktycznie, wszystko jest do dupy, nie mamy na nic wpływu i po co ja się męczę na tym świecie. A z drugiej strony można ugryźć to z przymrużeniem oka, tak jak zrobił to Malcolm XD w Emigracji. Czytelnik ma wybór. I dobrze, że go ma. Ja wybieram drugą opcję i polecam Emigrację.