Muszę Wam się przyznać do czegoś bardzo wstydliwego. Jest to jeden z moich większych kompleksów. Otóż mam na głowie pięć włosów. Poważnie, jak doliczę się szóstego, to albo pobiegnę zagrać w totka, albo poczekam te trzy dni, żeby wypadł. 

Jako nieodrodna córusia tatusia, oprócz facjaty i charakterku po Tacie odziedziczyłam też włosy. Jest posiadaczem pięknego, szlachetnego czoła, które kończy się w okolicach pleców. Swoim zwyczajem lubi żartować, mówiąc do Mamy, żeby go uczesała „z przedziałkiem przez środek”. Ale to własnie Tata powtarza, że mądrej głowy włos się nie ima i włosy jak są ładne, nie musi ich być dużo. Potraktowałam to jako doping i postanowiłam zapuścić te moje biedoty.

Nie było to łatwe zadanie, zważywszy, że całe życie miałam ekstremalnie krótkie włosy (z dłuższym epizodem w liceum, kiedy to nosiłam irokeza). Skoro i tak były krótkie i słabe, to nie żałowałam im, farbowanie na wszystkie kolory tęczy, odważne cięcia, ściąganie koloru, ciągłe rozjaśnianie i zero zmartwień. Wszystko zmieniło się na początku 2016 roku, kiedy postanowiłam, że zapuszczam i muszę się za nie wziąć. zaczął się rollercoaster. Olejowanie, odzywki, picie drożdży (o tym chciałabym szybko zapomnieć), koniec z farbowaniem. Blogerki „włosowe” śniły mi się już po nocach. Fajnie było widzieć, jak rosną w zastraszającym tempie. Niestety, problemy zdrowotne sprawiły, że moje sięgające już łopatek włosy zaczęły wypadać. Dorzuciłam więc picie łyżki oleju lnianego dziennie i witaminę A+E.

Jako rasowa włosomaniaczka, za namową koleżanki z pracy przeczytałam książkę Maty Klowan Włos doskonały. Ślepo wierzyłam, że znajdę w niej antidotum na moje wszystkie włosowe zmartwienia. Przeliczyłam się. Włos jaki się ma, taki trzeba kochać i dbać o niego najlepiej jak się da. Ale struktury, typu włosa już raczej nie zmienimy. W książce autorka pomaga nam ustalić porowatość włosa, co jest właściwie główną wskazówka do ustalenie skutecznej pielęgnacji. Ale czy na pewno?

Z przykrością muszę stwierdzić, że ja w pewnym momentach się gubiłam. W jednym miejscu przeczytałam, że moje włosy należy olejować takim to a takim olejkiem (a dokładnie olejować skalp, żeby stymulować porost), na kolejnej stronie, w tabeli z rożnymi typami włosów tego olejku w ogóle nie ma, a w innym rozdziale jest informacja, że mój typ w ogóle nie należny traktować olejami. No to jak w końcu jest? Takich „rozjazdów” jest kilka. Domyślam się, że po prostu nie da się ustalić jednej pielęgnacji dla każdej osoby, bo jest to kwestia niezwykle indywidualna i stąd nieścisłości. Najlepszym rozwiązaniem jest udanie się do specjalisty i przebadanie skóry głowy i samego włosa. Niestety nie każdy może pozwolić sobie na to.

Dlatego właśnie ja wzięłam sprawy w swoje ręce, dokonałam analizy składu kosmetyków, które już mam. W koszyku w drogerii internetowej czekają na wypłatę kosmetyki, które wybrałam zainspirowana książką, kupiłam nożyczki i – wykorzystując instrukcje autorki – podcięłam końcówki. Teraz… czekam na efekty. Nie poddam się w dążeniu do wymarzonej długości. Wierzę, że moje starania, wsparte odpowiednią dietą już wkrótce przyniosą oczekiwane rezultaty.