-
Remigiusz Mróz: Testament
Chciałoby się rzecz „and here we go again”. Bez zaglądania do ściągi nie jestem w stanie powiedzieć który to odcinek serii z Chyłką i Zordonem. Nie potrafię też chronologicznie wymienić jej tytułów. A jednak znowu spotykam się z nimi na stronach Testamentu.
-
Remigiusz Mróz: Oskarżenie
Niewiele nowego można powiedzieć o Remigiuszu Mrozie. Czytają go wszyscy, zdecydowanie wie, jak zatrzymać przy sobie czytelnika. Ja już tylko delikatnie unoszę kąciki ust, kiedy słyszę jak kolejna osoba po przeczytaniu jego książek ma ochotę go znaleźć i udusić, bo „jak można tak skończyć książkę?!”. Oczywiście mam tak samo, ale przecież to idealny sposób, żeby nie pozostawić nam wyboru – chcąc nie chcąc sięgniesz po kolejną część. Ja sięgnęłam.
-
Remigiusz Mróz: Inwigilacja
Słuchajcie, przeczytałam książkę! Tak, wiem, zdarza mi się popełnić taki wybryk i powiecie, żebym się tak nie ekscytowała. W zasadzie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że książka liczy sobie 588 stron, a zaczęłam ją czytać wczoraj (tak, spałam, 8h to mój obowiązek). Z Panem Mrozem już tak jest, że jak się książkę zacznie, to nie sposób jej odłożyć. Mój dzisiejszy dzień wyglądał mniej więcej tak: „skończę podrozdział i wstaję”, „no dobra, doczytam do pełnej pięćdziesiątki”, „ale po setce to już na bank się podniosę”. O co w tym wszystkim chodzi? Zauważyłam, że czytając piątą część serii, a w zasadzie przymierzając się do niej, ja nie zaczynałam…