Czasem mam tak, że kończę jakąś książkę i zastanawiam się co dalej zrobię ze swoim życiem. Jest to bardzo częste uczucie wśród moli książkowych. Spotęgowane, kiedy skończona książka była naprawdę wciągającą, dobrą lekturą. Wtedy do poczucia beznadziei dochodzi też wyśrubowane do granic możliwości wybrzydzanie w kolejnych ewentualnych książkach. U mnie, własnie po historii Iwaszkiewicza, przyszedł moment, kiedy powiedziałam sobie: nie mam co czytać. Zgroza. Płacz. Zgrzytanie zębami. I wtedy z pomocą przyszła Osiecka. 

Gawędy o lekturach  upolowałam na wakacjach, na straganie z tanią książką. Wypatrzyłam ją i wiedziałam, że musi być moja. Ale jej nie kupiłam za pierwszym razem. Dzielnie odłożyłam, przespałam noc i wróciłam po nią z podkulonym ogonem. Bo ja Osiecką wielbię. Wielbię jej poezję, nucę piosenki, chciwie czytam prozę. Może nie zawsze się z nią zgadzam, ale dla mnie to niesamowicie barwna, inteligentna i inspirująca postać. Tak strasznie żałuję, że jej nie pamiętam.

Jak otworzyłam czytadła, to pierwsze o czym pomyślałam, to że bardzo, ale to bardzo chciałabym pisać takie błyskotliwe recenzje. To co mamy dziś dostępne na blogach recenzenckich, to niestety niejednokrotnie papka uwielbienia tych, którzy książki dostają za friko z wydawnictw. Nigdy takiego egzemplarza nie dostałam, ale w głowie mi się nie mieści, jak o jakimś gniocie można napisać całe pieśni pochwalne. Ja czytam recenzje, żeby właśnie uchronić się, przed czymś miałkim, słabym, nieciekawym. Niestety. Takie czasy, taka praktyka. Potem biorę książkę opatrzoną zaszczytnym tytułem „bestseller” i cierpię już przy pierwszym rozdziale.

Ale nie to ładne, co ładne, a co się komu podoba. Wracając do Osieckiej, w jej recenzjach uderza to, że kobieta ma swoje zdanie i nie da sobie wmówić, że jest inaczej. Ba! Czytając książkę, stara się nigdy nie czytać jej przez pryzmat tego, co dotychczas o niej mówiono i jak ją interpretowano. Tak, jakbyś zerwał wszystkie naklejki „bestseller” i zapomniał o tym, co mówiono Ci w szkole. A potem zapewne nie zdałbyś matury, bo jakiś mądry ktoś, powiedziałby Ci, że nie wstrzeliłeś się w klucz odpowiedzi. Tak, indywidualizm i samodzielne myślenie to coś, co nie jest zbyt wartościowe w dzisiejszych czasach. Na szczęście w czasach Osieckiej było i dzięki temu mamy zbiór wartościowych recenzji, a moja lista lektur do przeczytania została uzupełniona o kolejne pozycje.