Ostatnio dużo się dzieje, ale już ściągam pajęczyny z mojego bloga i oto jestem. Gwoli ścisłości, to pełny tytuł książki, o której dziś piszę brzmi: Obumarła. BÓL, SŁABOŚĆ, ŚMIERTELNOŚĆ, MEDYCYNA, SZTUKA, CZAS, SNY, DANE, WYCZERPANIE, RAK I OPIEKA. Robi wrażenie, prawda? Ok, to zmierzmy się z tym!

Anne Boyer to amerykańska poetka i eseistka. I zanim zaczniesz wołać, że Obumarła jest straszną książką, poruszającą koszmarny temat i nigdy w życiu po nią nie sięgniesz, to ja tylko nieśmiało dodam, że za tę właśnie książkę Boyer otrzymała w 2020 roku Nagrodę Pulitzera w kategorii literatura faktu. A po drugie, moje opinie wyrażane na tej stronie nie mają na celu przekonywania kogokolwiek do czytania akurat tych książek, które czytam ja. Niech każdy czyta to, na co ma ochotę. A jeśli akurat tak się zdarzy, że zaczerpnie inspirację z mojego bloga, to cała przyjemność po mojej stronie.

Obumarła, ale żywa

Przeczytałam w swoim życiu kilka książek o walce z nowotworem. Chustkę Joanny Sałygi, Magda, miłość i rak Aliny Mrowińskiej czy Neurolożkę Barbary Lipskiej. Ale to były takie książki do płakania. Przepełnione poczuciem nieszczęścia, beznadziei i bezsilności. Tymczasem dostajemy do ręki książkę, która nie jest tkliwą opowieścią o tym, jak bohaterka wstaje rano, jak jest pogodzona ze swoim losem i bez cienia sprzeciwu znosi trudy kolejnych wlewów, naświetleń i operacji. My dostajemy książkę, która jest przepełniona buntem. Autorka opowiada o tym jak krótko po swoich bodajże 41 urodzinach dowiaduje się, że ma raka piersi. Jest w niej strach, ale nie ma pokory, charakterystycznej dla ludzi chorych na raka, świadomych tego, że nie ma lekarstwa na tę chorobę. Dla ludzi którzy, w chemii widzą ogromną szansę na przeżycie. Autorka natomiast chemię traktowała jako zło. Inne niż rak, ale nadal zło. Napisała „Ktoś kiedyś powiedział, że zdecydować się na chemioterapię to jak skoczyć z dachu, gdy przystawiają ci pistolet do głowy”. Nie ufała lekarzom, nie zgadzała się na nieme cierpienie. Boyer miała w sobie dość odwagi, aby podważać słowa, które próbowały jej wmówić pielęgniarki, np. że coś nie ma prawa boleć. I ja odebrałam to jako dość brutalne otwarcie ludziom oczu na przemilczaną dotychczas stronę chorowania.

Samotność

Innym wątkiem książki Obumarła jest samotność. Kiedy autorka zachorowała, była matką samotnie wychowującą nastoletnią córkę. Przyjaciele nie wiedząc jak ją wspierać odchodzili od niej. Ale ona nie mówi tego z perspektywy ofiary, tylko znowu jako ta wkurzona baba. Twierdzi, że chorzy powinni wykorzystywać swoją chorobę, nie ukrywać objawów, tylko wyciągać garściami włosy w miejscach publicznych, wymiotować. Bo ona cały czas miała poczucie, że jest traktowana inaczej niż to powinno wyglądać. Czuła się wręcz przedmiotem eksperymentu, obserwacji, a nawet ofiarą polityki. Zaznaczyła, że Obumarła to nie jest książka dla ludzi zdrowych. Z drugiej strony jednak, według niej, tak naprawdę nawet jak koś teraz jest zdrowy, to wcześniej chorował, albo niebawem zachoruje. Kiedy to czytamy, to mamy wrażenie, że autorka jest silna, twarda, niezniszczalna. Ale wnikliwy czytelnik bez problemu zauważa, że ona jest taka silna, bo nie ma innego wyjścia. Zależy jej na tym, żeby przestać heroizować chorych na raka, bo ten heroizm nikomu nie jest potrzebny. Oni potrzebują czegoś zupełnie innego.

Niewyczerpane źródło przemyśleń

Konkludując, cała ta książka jest dla mnie bardziej traktatem filozoficznym. Bardzo dokładnie przemyślanym opisem procesu chorowania. Ale procesu tego, co dzieje się w umyśle chorego, o jego przemyśleniach na temat chorowania a nie o samym chorowaniu. To nie jest książka, którą lekko się czyta. Wcale nie dlatego, że temat nie jest lekki, ale przez specyficzną narrację. Dodatkowo, każdy rozdział dzieli się na krótkie fragmenty, jakby zapisane na gorąco (chociaż wiemy, że nie były pisane na gorąco, ale dokładnie przemyślane). Ta książka była dla mnie ogromnym wyzwaniem. Ona mnie zaskoczyła, bo spodziewałam się czegoś zupełnie innego, ale przede wszystkim zawstydziła mnie tym, że po dwukrotnym przeczytaniu mam poczucie, że wciąż za mało z niej wyniosłam.

A może wolisz posłuchać?

Na koniec chciałam tylko dodać, że pokonałam swój wstyd i strach i ruszyłam z własnym podcastem. Możecie znaleźć mnie na Spotify, Google Podcasts, YouTube oraz na Podcastach Apple. Będzie mi szalenie miło, jesli do mnie dołączycie i zechcecie posłuchać gadanej wersji tego, o czym piszę.