Tak bardzo chciałabym powiedzieć, że przeczytałam kawał dobrej literatury. Takiej poruszającej trudne tematy, łamiącej tabu, z porządnym zarysem psychologicznym pacjentki. 

Ale gdybym tak napisała, to byłaby wierutna bzdura. Taki potencjał. Aż żal. Zamiast ciężkiej, poważnej książki autorka zaserwowała nam jakąś papkę dla dzierlatek. Papkę o miłości (?), umieraniu (?), dorastaniu? Sam problem pedofilii jest ledwo zarysowany, tymczasem nasza główna bohaterka nawiązuje romans z tajemniczym kolegą z klasy i, co niesamowicie irytujące, zachowuje się jak rozwydrzony, wulgarny bachor, co chwilę zmieniając się w starą malutką. Niby dwoje 17-latków, a są samochody, alkohol, papierosy, beztroskie zakupy, za pieniądze nie wiadomo skąd, domek na odludziu itp. Żeby tego było mało, co jakiś czas mamy soft porno, które pewnie niejedną nastolatkę przyprawiłoby o migotanie przedsionków. Mnie nie, ja podziękuję. To chyba największe rozczarowanie literackie tego roku. 

W całej tej historii nie byłam również w stanie pozbyć się poczucia, że książka ta jest również jakimś cieniem Gwiazd naszych wina. Ale to zupełnie inny kaliber. Główna bohaterka jest oczywiście skrzywdzona przez los, przez co zdystansowana, ale jej napady agresji i najczystszego w swojej postaci chamstwa jest nie do zniesienia. Huśtawka emocjonalna bohaterów ciągnie się przez całą książkę. Tajemnicę, którą skrywa chłopak czytelnik odgaduje niemal natychmiast. 

Rozczarowujące jest dla mnie również to, że Polska autorka wybiera Stany Zjednoczone, na miejsce akcji. Bo bardziej światowo? Bo zagraniczne imiona lepiej się sprzedadzą? No nie, to wszystko w moim odczuciu pogorszyło sytuację. 

Naprawdę nie chcę wyjść na malkontenta, ale mnie ta historia nie poruszyła. Skończyłam ją z trudem, byłam zmęczona i fabułą i bohaterami.