Wbrew wszystkim domysłom, dzisiejszy odcinek nie będzie poświęcony zachętom do prokreacji. Dziś będę się chwalić i wysyłać na strych w poszukiwaniu skarbów. Nie po to, aby je fotografować, ale żeby fotografować NIMI.

Nie ma co ukrywać, kiedyś wszystko było jakieś takie… bardziej wytrzymałe, solidne. Lodówka potrafiła służyć 30 lat, a odkurzacz to pamiętam, że długo mieliśmy jeszcze po pradziadku. A moja ciocia to chyba do dziś, posiadając super pralkę automatyczną, kiedy robi wielkie pranie, wystawia na środek łazienki Franię. Dziś żywot takich sprzętów niejednokrotnie kończy się kilka dni po okresie objętym gwarancją.

Z niemałym zainteresowaniem i zdziwieniem, że to działa, przyjęłam fakt, że można do współczesnych korpusów zamontować stary obiektyw. Oczywiście, jako ciekawska bestia, też postanowiłam potraktować tak moją wiśniową zabawkę. Czym prędzej poprosiłam o pomoc mojego prywatnego doradcę i tydzień później dostałam piękny, pachnący bynajmniej nie nowością obiektyw. Wystarczyło dokupić za kilkanaście złotych przejściówkę i oto on:

Uważam, ze całkiem mu ładnie. Ale przecież nie o estetykę sprzętu tu chodzi. Chodzi o to, że za 80,- kupiłam szkiełko Helios 44 – 2 58mm f2.0. z 1985 roku. Starsze ode mnie. Zamontowałam je do współczesnego body i… i zbierałam szczękę z podłogi, jak zobaczyłam efekt.  W związku z tym, ze jest to analogowy obiektyw, czeka mnie dużo pracy, żeby już teraz bez wymówek ćwiczyć ustawienia manualne. Ale nawet z moją nie największą wprawą udało mi się zrobić zdjęcia, które pokazują jaki potencjał drzemie w tym szkle. Uwierz mi, jaram się jak Łazienkowski.

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to było najlepiej wydane 80 zł od dawna. Zadziwiające jest jak bardzo opłaca się dać staremu sprzętowi nowe życie. Może i Ty w odmętach strychu masz stare aparaty, dziadków dzisiejszych lustrzanek? Odnajdź je, odkurz i ciesz się z fotografii. Stara optyka jest naprawdę niesamowita.