Zgodnie z moją niezwykle ambitną obietnicą z ubiegłego tygodnia, postaram się zmierzyć z pierwszą recenzją ukończonej w nowym roku książki. I uwierz mi, gdyby nie ta obietnica za nic w świecie nie chciałabym o niej pisać. Ale słowo się rzekło. Zapraszam zatem.

Jeśli śledzisz mój blog, to zapewne pamiętasz, kiedy sięgnęłam po pierwszą książkę z serii Kwiat paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk. Jeśli nie byłeś moim czytelnikiem, kiedy recenzja się ukazała, służę pomocą. Znajdziesz ją tutaj. Jak widzisz, po jej lekturze czułam duże rozgoryczenie niewykorzystanym potencjałem pomysłu. Moje wielkie serce sprawiło, że jednak nie skreśliłam serii i sięgnęłam po drugą część. nie wiedzieć czemu nie wspomniałam o niej na blogu. To dziwne tym bardziej, że była naprawdę dobra. Tak dobra, że zawód pierwszej części poszedł w zapomnienie. I takim oto sposobem, postanowiłam pod koniec roku odetchnąć od literatury ambitnej i odpocząć przy przyjemnej historii wielbiącej się w pakowaniu w kłopoty Gosi.

Tak bez owijania w bawełnę – nie porwała mnie. Na początku zdaje się czytelnikowi, że fabuła ciągnie się, żeby opadły emocje z Nocy Kupały. Tylko, ze kupalnocka miała miejsce w poprzedniej części i naprawdę do momentu wydania kolejnej już wszystko zdążyło ostygnąć i pragnęłam akcji! Jedynie przy gorącym bogu ognia i przy „wieczorze panieńskim” serce zabiło mi szybciej. Nudy. Książkę czyta się dobrze, bo jest dobrze napisana, ale podobnie jak w przypadku Konklawe  piorunujące zakończenie w stylu Pana Mroza (tak, tu też będziesz szukał zaginionych ostatnich stron) to dla mnie za mało. Jak kupuję książkę, która ma bez mała 500 stron to oczekuję, że więcej niż 2 strony będą emocjonujące. Najwyraźniej co druga część w serii jest dobra. Co pozwala żyć nadzieją, że warto czekać na kolejną.

Pozostaję przy swoim stanowisku, że jest to po prostu przyjemne czytadełko. Młoda dziewczyna, miłość, konkurent, mamusia z tajemnicą i to wszystko okraszone ludowymi wierzeniami i odrobiną czarów. Co kto lubi. może po prostu ja zrobiłam się zbyt wymagająca i oczekuję czegoś innego od literatury. Tak czy inaczej, po kolejną część sięgnę przynajmniej po to, żeby przekonać się, czy tak jak zakładam w serii tej towarzyszy „jakość krzyżowa”.

I jeszcze jedno. Czytaj. Nie zrażaj się porażkami.