Tydzień temu pokazałam jeden ze sposobów traktowania przeze mnie wody na fotografii. Płynącej wody. Dziś sposób drugi, czyli jak zwykłam mówić – satynowy efekt. Ale do tego potrzebujemy kija. A dokładnie trzech. Łap statyw i idziemy pstrykać.

Roku Pańskiego 2015 postanowiłam podjąć [kolejną] próbę odczarowania Krakowa. Spakowałam więc plecak i pojechałam spędzić tam urodziny. Maj, wszystko kwitnie, idealne warunki do fotografowania. Po zrobieniu 26 – kilometrowego spaceru, poległam na rynku, przy fontannie. Piękna pogoda, po zachodzie słońca, rynek fajnie oświetlony. Można było poeksperymentować. To właśnie wtedy okryłam jakie super zdjęcia można zrobić przy wydłużonym czasie naświetlania, czyli maksymalnie wydłużonym czasie migawki. Pozwala to na rozmycie wszystkich ruchomych elementów ekspozycji, przy zachowaniu ostrości tych nieruchomych. No i właśnie tu na scenę wkracza statyw. Nie ma zmiłuj. Nie znam osoby, której nie drgnęłaby ręka przy migawce otwartej kilkadziesiąt sekund.

Dzisiejsze zdjęcie nie jest idealnie ostre, własnie dlatego, że podeszłam do niego „bez kija”. W tak dalekie podróże nie zwykłam taszczyć ze sobą statywu, więc aparat spoczął na moim plecaku. Prowizorycznie, na jeden raz ok, ale nic nie zapewni takiej stabilizacji jak statyw. Muszę dopisać do listy życzeń taki malutki, podręczny. Niby pierdoła, ale bardzo przydatna, zwłaszcza, kiedy docenia się piękno zdjęć wykonanych tą techniką. Innym przydatnym gadżetem, którego już niestety nie mam, jest szary filtr, który uchroni nas przed prześwietleniem zdjęcia. Bez niego takie cuda tylko po zachodzie słońca :)

Aha, jeszcze jedno. Wydłużając czas migawki możemy też zrobić genialne zdjęcia ruchu ulicznego, czym jeszcze na pewno Ci się pochwalę, ale też… zdjęcie ducha:

A teraz uwolnij swoją migawkę i baw się dobrze!