Tak. Przyznaję się bez bicia. Uwielbiam dostawać kwiaty i kiedy je dostaję kompletnie mi odbija. Spust migawki sam się naciska.

Tak się cudownie złożyło, że w ostatnich dniach otrzymałam piękny bukiet i mogłam trochę poszaleć. Po lekturze cyklu Sekrety mistrza fotografii Scota Kelby’ego wiem już, że kwiaty najlepiej, dla lepszego efektu fotografować pod niestandardowym kątem. Np. jeśli całe życie oglądasz kwiat słonecznika od góry, to spróbuj sfotografować go z boku. Od góry też zazwyczaj oglądamy stokrotki. A może zrobić im zdjęcie od dołu?

W myśl tej zasady, od paru ładnych lat próbuję szukać najlepszej perspektywy w fotografowaniu kwiatów. Dziś prezentuję Ci moje wczorajsze próby. Co prawda wciąż nie zrobiłam tego zdjęcia, na które patrząc powiedziałabym „to jest to”, ale czasem to droga jest celem.

We wspomnianej przeze mnie wyżej książce przeczytać również można, że kwiaty najlepiej fotografować na białym, bądź czarnym tle, które podkreśla kształt i kolor nie „kradnąc” kadru. ja się wczoraj do tego nie zastosowałam, bo postawiłam na rozmyte lampki. Dodało to zdjęciom ciepła i tajemniczości.

Oczywiście NAJLEPIEJ byłoby fotografować ten bukiet w świetle naturalnym, ale w styczniu po powrocie do domu to pobożne życzenie. Trudno, jest jak jest. A i tak chyba nie najgorzej. W przyszłym tygodniu postaram Ci się pokazać jak chociaż trochę oszukać odbiorcę i „naśladować” światło naturalne.