Dziś słów kilka o perspektywie. Cóż to takiego? Jest nierozerwalnie związana z kompozycją, o której pisałam ostatnio. Działa banalnie, zupełnie jak w malarstwie. Co blisko, to duże, co daleko to małe. Jak to wykorzystać w fotografii?

To cudowne, że stojąc za obiektywem mamy taka moc i i cały wachlarz trików, które pozwalają nam trochę pomanipulować rzeczywistością. Celowo napisałam o niewinnej manipulacji, nie chcąc używać słowa „kłamstwo”. Bo jednak np. pokazanie małego drzewka jako takiego, które sięga chmur, jest niezwykle… pociągające. Czy takie naciąganie jest złe? Nie, jest ciekawe i otwiera przed fotografem mnóstwo możliwości.

Ale nie chcę, żebyś myślał, że perspektywa to wyłącznie kłamstwa, które co prawda nie powodują, że fotografowi rośnie nos, ale kiedy wychodzi na sprawia, że odbiorca czuje się nie tyle oszukany co rozczarowany. Perspektywa to nie tylko zabawa w iluzję, to także przemyślane, świadome ustawienie wszystkich elementów w kadrze w taki sposób, aby otrzyma zamierzona kompozycję. A może też coś zatuszować. Niejednokrotnie nawet niewielka zmiana kata fotografowania, lub delikatne przesunięcie aparatu sprawia, że otrzymujemy ciekawe zdjęcie z tym „czymś”. Do tego stopnia ciekawe, że nie musisz ingerować w pozostałe (nie mniej ważne) ustawienia aparatu.

Konkludując, nie bój się robiąc zdjęcie położyć sięna brzucu, wejść na stołek, drabinę lub drzewo. Eksperymentuj z perspektywą, z punktem widzenia, by osiągnąć niebanalne rezultaty.