Nie wiem jak Ty, ale kiedy ja widzę taki tytuł, to zacieram rączki i moja wyobraźnia działa na najwyższym poziomie. A jak wiesz, im większe oczekiwanie, tym większe ewentualne rozczarowanie.

„Prowokatorka”, „fascynujące życie”… Myślę sobie: oho, będzie pieprznie i ciekawie. Otwieram i czytam. I czytam. I czytam. Czytam szybko, bo Kienzler przyzwyczaiła mnie do prostego i bardzo przystępnego języka. Tutaj jednak trochę chyba zawiodła redakcja, bo jednak są pewne zgrzyty gramatyczne i powtórzenia. Ale nie o tym chciałam. ja się po prostu poczułam oszukana. Jak na internetowych portalach plotkarskich. Tam tez tytuł nęci, żeby zajrzeć. „Sensacja”, „nie uwierzysz co zrobiła gwiazda serialu” a w środku bubel. Gwiazda zrobiła…herbatę. Mniej więcej takie zaskoczenie czekało mnie w Prowokatorce. Dąbrowska była, według tej książki po prostu zwykłą, zadufaną w sobie i przeświadczoną o swojej wyjątkowości, niebywale kochliwą kobietą. taka pułapka perfekcjonizmu jest niezwykle niebezpieczna. Weźmy na przykład jej Noce i dnie. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy zaczynała pisać tę powieść od początku, niezadowolona z efektu. Swoją drogą przeszkadzały jej w tym liczne romanse. Nie, małżeństwo, ani partnerstwo z żonatym (sic!) mężczyzną w ogóle jej w tym nie przeszkadzało. Po lekturze tej pozycji mam mętlik w głowie. Dąbrowska jest pełna sprzeczności, które ciężko usystematyzować i poukładać. jedyna stałość w jej życiu to miłość. Tylko ciągle do innej osoby. Pisze osoby, bo cale nie chodzi o mężczyzn. Pałała uczuciem do wielu kobiet (w tym do byłej miłości swego męża), a ostatnie lata życia spędziła z kobietą i jej córką. Córki swoją srogą nie znosiła.

Jeśli mam ocenić książkę, to Kienzler w formie, nie licząc niedociągnięć edytorskich. Trzyma poziom swoich biografii nie sympatyzując, ani nie kolorując zbytnio postaci, o których pisze. Za tytuł tylko jestem obrażona, bo prowokacji tu niewiele, a fascynacja to rzecz gustu. A o gustach jak wiemy się nie dyskutuje.