Chciałam napisać post wielkanocny. Niestety niewiele przychodzi mi do głowy. Zawsze powtarzam  wszystkim, wierzącym, czy nie, że życzę im zmartwychwstania w sercu a nie w kalendarzu. Chodzi o zmartwychwstanie dobrych emocji, prawdy, nadziei i miłości. Kiedyś w jakiejś parafii ksiądz wygłosił kazanie wielkanocne. Powiedział na nim jedno zdanie: „Pan Jezus zmartwychwstał, ale wy i tak w to nie wierzycie”,  po czym szedł z ambony. Ja całe życie staram się nie oceniać ludzi przez pryzmat wiary. Osobiście uważam, że to prywatna sprawa każdego z nas. Czasem mnie tylko boli, kiedy w zamian za moją tolerancję wyznaniową, ktoś wylewa na mnie wiadro pomyj, bo akurat gardzi wiarą chrześcijańską. Na próżno tłumaczę o różnicach między wiarą, a instytucją kościoła. Słaby mamy pijar, to prawda, dużo mamy za uszami, owszem. Ale oczekując toleracji ode mnie, odwdzięczaj się proszę tym samym. Uwierz, ludzie wierzący, nie licząc wyjątków potwierdzających regułę, to normalni ludzie, którzy wierzą w COŚ. Każdy fanatyk jest wierzący, ale nie każdy wierzący jest fanatykiem. Zanim ocenisz, zastanów się. Czy będąc na pustyni, umierając z pragnienia, kiedy ktoś poda Ci szklankę wody, najpierw zapytasz jakiego jest wyzwania/orientacji seksualnej/na kogo głosował w wyborach? Nie sądzę. Bo ponad te wszystkie podziały jest to, czy ktoś jest dobrym człowiekiem. I tego Wam na Wielkanoc i każdy kolejny dzień w życiu życzę. Wielkich nocy i wielkich dni i wielkich, dobrych emocji!