Mam wrażenie, że wciąż jest wiele, zbyt wiele miejsc zasłużonych literaturze polskiej, o których się nie mówi. A tu okazuje się, że nie tylko Warszawa, Kraków czy Wilno miały czy mają wpływ na twórców na przestrzeni lat. Prowincja też literaturą stoi.

Mała ojczyzna

Z twórczością Witolda Banacha miałam okazję zmierzyć się już jakiś czas temu, przy okazji lektury książki Radziwiłłowie. Autor jest ostrowianinem, a z miastem tym wiążą mnie konotacje rodzinne przez mojego Partnera. Bardzo podoba mi się, że ta książka, choć jak się dowiedziałam nie tylko ta, jest doskonałą promocją, próbą przybliżenia rodzinnego miasta szerszej publiczności. Taki mecenat to ja rozumiem. Chociaż, na największe uznanie zasługuje fakt, że pisarz nie jest bezkrytyczny w stosunku do swojej małej ojczyzny i nie próbuje zatuszować ciemniejszych stron miasta.

Porządek, który lubię

Książka jest uporządkowana chronologicznie, co osobiście bardzo cenię. I tak od końca XVIII wieku maszerujemy i poznajemy literatów związanych z Ostrowem aż do czasów nam współczesnych. Autor przybliżając nam kolejne postaci, jakby przy okazji pokazuje, w sprytny, niewymuszony sposób, jak wygląda miasto, co się w nim dzieje. Czytelnik buduje sobie w głowie Ostrów, jest w stanie wyciągnąć wnioski jak zabór Pruski wpłynął na to, że miasto dziś wygląda jak wygląda.

Kopalnia wiedzy

Witold Banach posiada ogromną wiedzę o swoim mieście. Pozwoliło mu to rzetelnie, swobodnie i kwiecistym językiem opowiedzieć o ludziach z nim związanych i o samym Ostrowie. Książka jest naprawdę solidnych rozmiarów, ale nie jest to lanie wody, tylko fascynująca, ciekawa podróż po przemieniającym się niby prowincjonalnym, ale niezwykle znaczącym dla środowiska literackiego mieście. Każdy miłośnik literatury i każdy miłośnik Ostrowa znajdzie w tej książce coś dla siebie. Tak samo jak każdy, kto o tym pięknym mieście nie wie nic. Bo warto. Byłam i polecam.